czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 17

Dopiero siedząc przy stole i jedząc kolację z ojcem, ciotką, wujkiem i ich dziećmi zdałam sobie sprawę, że przyjazd tutaj był błędem. Nie pasowałam do takiego sielskiego obrazka, gdzie siedmio- i dziesięciolatek przekomarzają się ze swoim tatą, a mama ich uspokaja, grożąc im palcem, po czym również wybucha śmiechem. Byliśmy tu dopiero pierwszy dzień, przed nami jeszcze trzy, a ja miałam ochotę pobiec na pociąg i więcej się tu nie pokazywać. 
- Dobrze się czujesz? - zapytała siedząca naprzeciw mnie kobieta, posyłając mi ciepły uśmiech. - Niewiele zjadłaś.
- Uhm, tak, jedzenie jest naprawdę pyszne, ale jestem trochę zmęczona po podróży - wyjaśniłam na prędce, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem. - Przepraszam, pójdę się położyć.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od nich, więc czym prędzej udałam się do jednego z pokoi gościnnych, gdzie miałam pomieszkiwać do poniedziałkowego poranka. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym rzuciłam się na łóżko i gapiłam się beznamiętnie w sufit, próbując poukładać wszystkie kotłujące się myśli w głowie. 
Byłam w dupie, że tak poetycko powiem. Za każdym razem, kiedy myślałam, że wszystko zmierzało ku dobremu, coś nagle szło nie tak. Powoli mialam już tego dość, lecz gdyby zawsze było kolorowo, to byłoby nudno aż do porzygu. Z drugiej strony... Czy po tym co się wydarzyło nie zasługiwałam na szczęście? Szkoda tylko, że facet, który mógł mi je dać miał mnie dość po tym, co odwaliłam, choć on też nie był bez winy. Pieprzony krasnoludek z Norwegii z hejterskim spojrzeniem i talentem do sprawiania, że się uśmiechałam. 
Moje rozmyślanie przerwało uporczywe pukanie. Zawahałam się, bo nie paliło mi się do rozmowy z kimkolwiek, lecz mimo oporów postanowiłam zwlec się z łóżka i otworzyć drzwi. Zmartwiony wzrok ojca sygnalizował, że czas na pierwszą od dawna rodzicielską gadkę w jego wykonaniu, a ja nie miałam sił, by tego słuchać.
Jakże zaskoczona byłam, kiedy zamiast zacząć zadawać mi milion pytań odnośnie mojego samopoczucia, najzwyczajniej w świecie mnie przytulił. Kiedyś to było normalne, ale teraz... Poczułam się niezręcznie, jednak odwzajemniłam jego uścisk i nie wiedzieć kiedy zaczęłam moczyć rękaw jego koszuli. On zaś pogłaskał mnie po głowie i pocałował w czoło, tak jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką i potrzebowałam schronienia w ojcowskich ramionach. Tylko że teraz miałam prawie dwadzieścia jeden lat, nasze relacje mocno się popsuły, a ja nie wiedziałam, co dalej robić ze swoim życiem. 
- Nie zawsze byłem w porządku, bo tak długo zatajłem przed tobą prawdę - odezwał się w końcu, patrząc na mnie i uśmiechając się lekko. - Ale dla mnie nic się nie zmieniło. Jesteś moją córką, zawsze nią byłaś.
- Też nie byłam w porządku i przepraszam cię za wszystko - wydusiłam z siebie, znowu się w niego wtulając. - Dlaczego to wszystkie jest takie trudne?
- Posłuchaj mnie. - Westchnął ciężko i odsunął od siebie delikatnie, żeby móc spojrzeć mi w oczy. - Jesteś młodą kobietą, która swoje już przeżyła, ale to tylko sprawi, że będziesz silniejsza. 
- Ciężko mi być silną, kiedy wszystko się sypie jak zamki z piasku - odparłam i otarłam dłońmi mokre policzki. - Mam wrażenie, że zmierzam donikąd.
- Być może teraz tak jest, ale wierzę, że wkrótce odnajdziesz swoją drogę.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do niego, na co on pokiwał głową, znowu cmoknął mnie w czoło i wyszedł. 
Padnięta po całym dniu poczłapałam do łazienki, żeby wziąć kąpiel. 
Dom ciotki był naprawdę duży i sama chciałabym taki mieć, ale ona, jej mąż oraz dzieci mieli coś więcej, co sprawiało, że ten dom był naprawdę piękny. Mieli siebie, widać było, że są ze sobą blisko. Też kiedyś to miałam. Do czasu... Jednak dzisiejsza rozmowa z tatą dała mi nadzieję, że może nie wszystko stracone, a przede wszystkim - sama w przyszłości chciałam mieć szansę zbudowania prawdziwej, kochającej się rodziny. Bo dom to nie tylko budynek, ale miejsce, gdzie jest są twoi bliscy, którzy cię kochają i będą cię wspierać, cokolwiek by się nie działo.

*

Nie dało się ukryć, że w rywalizacji morze kontra góry, to drugie wygrywało, lecz lubiłam też poleżeć na piasku, by złapać trochę słońca oraz popływać. Obecna pora roku nie pozwalała na żadną z tych rzeczy, jednak to nie przeszkadzało mi w spacerowaniu po plaży. Przedpołudnie spędziłam na zabawach z kuzynami, którzy z pewnością byli urwisami, lecz potrafili mnie też rozbawić swoimi niewinnymi, dziecięcymi żartami. 
Nagle moja komórka zaczęła dzwonić i wibrować, a na ekranie pojawiło się imię Kubackiego. A ten czego chciał? Namiary na mojego fryzjera? Czy może nazwę szamponu?
- Słucham?
- Hej, Natka. - W jego głosie dało się wyczuć zdenerwowanie. Usłyszałam po drugiej stronie westchnięcie i głośne chrząknięcie. - Ekhm, wybacz, że zawracam ci głowę, ale potrzebuję rozmowy.
- Dejvi, coś się stało? - zapytałam naprawdę zaniepokojona. Chłopaczyna brzmiał jakby zaraz miał mi się rozbeczeć do telefonu. - Dejvi!
- Bo ja chcę się Marcie oświadczyć - wyrzucił z siebie z prędkością karabinu maszynowego. - I trochę się obawiam.
- Czego się obawiasz, głupolu? 
- Nie nazywaj mnie głupolem!
- Dawid, proszę cię, bądź poważny. 
- Boję się, że mi odmówi - wyznał z przejęciem. - Bo co jeśli ona tego nie chce? Może ona woli spędzić resztę swojego życia z kimś innym niż ze mną, a ja to tak tylko... no, nie wiem... przejściowo... czy coś.
- Kubacki, powiem ci dwie rzeczy. Po pierwsze: jesteś pierdołą - oświadczyłam, starając się nie wybuchnąć śmiechem. - A po drugie: ona cię kocha, ty kochasz ją, co może się nie udać? Jeśli dwie osoby się kochają i im na sobie zależy, to powinni umieć pokonać wszystkie przeszkody, żeby być razem. Wy już je pokonaliście, przeżyliście kryzys i teraz czas na następny krok, nie sądzisz?
- Tak, masz rację. Boże, naprawdę pierdoła ze mnie - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. - W takim razie... wy chyba powinniście zrobić to samo, prawda?
Pijawka!  Ja mu pomogłam, a ten mi wyjechał z takim czymś. Przecież to były dwie różne sytuacje, nie można ich było w żaden sposób porównać, więc... No nie, teraz to Dzióbao naprawdę przesadził. Nawet nie wiedziałam, jak zareagować, bo nie było mnie koło niego, żeby go trzepnąć po tym blond łbie, chociaż wątpię, czy by to coś zmieniło w jego paplaninie.
- Nie wiem, o co ci chodzi - odpowiedziałam ze stoickim spokojem w głosie. - Ja i Fannemel to kompletnie coś innego.
- Oh, Natka, daj spokój i nie wciskaj mi kitu - odparł Dawid. - Zachowujecie się jak bachory i żadne z was nic z tym nie robi, więc może bądź mądrzejsza i powiedz mu, co czujesz?
- Nawdychałeś się odżywki do włosów, prawda? Przyznaj się.
- Natasza...
- Dawid...
- Porozmawiajcie. Taka moja rada ode mnie dla ciebie. 
- Może skorzystam, może nie.
- Dla twojego dobra, lepiej skorzystaj. Widzimy się we wtorek.
Poirytowana wyłączyłam telefon i schowałam go do kieszeni kurtki. Dla twojego dobra, też mi coś. Każdy teraz chciał mi mówić, co było dla mnie dobre. Niech wszyscy pozwolą samej się uporać ze swoim życiem i problemami, zamiast co chwilę się wtrącać. 
Dopiero kiedy ochłonęłam i wracałam do domu ciotki zaczęłam zastanawiać się nad tym, co powiedział Kubacki. Cholera, miał trochę racji. Jakby nie patrzeć, to powiedziałam Andersowi, co czuję, po czym się z tego wycofałam. A on nawet nie zareagował, tylko wrócił sobie do tej swojej poznanej w Soczi dżagi. 
Oh, Kozłowska, kiedy ty w końcu pozbierasz się do kupy, co?

*

Po całkiem przyjemnych 4 dniach spędzonych nad morzem, przyszedł czas na powrót do Pucharu Świata. Tym razem zawody odbywały się na dużej skoczni w Falun, gdzie za rok skoczkowie będą walczyć o medale Mistrzostw Świata. W pierwszym konkursie po Igrzyskach pierwsze miejsce zajął Freund, a za nimi uplasowali się Prevc oraz Kasai. Z występów biało-czerwonych można się było cieszyć, bowiem jedynie Piotrkowi nie udało się zapunktować, a Kamil i Maciek znaleźli się w pierwszej dziesiątce.
Ja jednak miałam swoje zadanie do wykonania. Korzystając z tego, że chłopaki się gramolili, a do odjazdu nam się nie śpieszyło, postanowiłam pójść do Fannemela i wyjaśnić to, co się ostatnio wydarzyło. Znalazłam go stojącego z nartami w rękach i kłócącego się zaciekle z Veltą. Kiedy oboje zauważyli, że im się przyglądam, Rune zrobił zakłopotaną minę i uśmiechnął się do mnie, po czym zostawił mnie z Andersem, który swoim wzrokiem mógłby zabić każdą napotkaną osobę.
- Nie chcę, żeby to tak dłużej wyglądało - powiedziałam, nie chcąc dłużej owijać w bawełnę. - Nie widzisz tego, jak idiotycznie się zachowujemy?
- Widzę - odpowiedział i posłał mi szyderczy uśmieszek. - Jakie tym razem kłamstwo mi wciśniesz, hm?
- Co? Anders, ja nie... - zbita z pantałyku patrzyłam na blondyna z niedowierzaniem. - Chciałam cię przeprosić.
- Wow, to fajnie - ironizował. - Najpierw twierdzisz, że masz mnie gdzieś i dajesz mi pozwolenie na bzykanie się z Katriną, potem nawalona mówisz, że mnie jednak chcesz. Wiesz, zastanów się nad tym, co czujesz i mówisz, zanim otworzysz buzię, dobra?
Kręciłam głową, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałam. Norweg nieprzejęty moją reakcją odwrócił się na pięcie i pomaszerował w stronę swojej kadry. Nie tak sobie wyobrażałam tę rozmowę...

***

Falun w rozdziale, Falun trwa, dzisiaj kolejny konkurs, siabadabada.
Norwegowie ryją mi banię.
Mam nadzieję, że dzisiaj wszyscy będziemy się cieszyć. ;)
Do następnego!

I zapraszam tutaj:
leave-your-lover.blogspot.com - Gangnes i Romoeren
oraz
powodz-dekady.blogspot.com - Fettner i Kofler
a także
bez--znieczulenia.blogspot.com - jednoparty, ostatnio pojawił się o Freundzie i Freitagu

5 komentarzy:

  1. Tak szczerze to wcale się nie dziwię Flanemelowi, że się wkurwił, bo ja też bym się wkurwiła i wygarnęła Nataszy. Ostatnio dziewczyna serio jakaś bipolarna była (chociaż Andersz też), ale po tym rozdziale mimo wszystko większą winę nakładam na nią. Okej, nie jest łatwo, obydwoje mają poważne problemy z komunikowaniem się, ale skądś to wynika. Jak nie usiądą, nie schowają dumy w kieszeń i nie porozmawiają tak, jakby nigdy nic, to gówno osiągną. I w życiu osobistym i w "zawodowym", bo prędzej czy później to się odbije.
    Czy dostałam już posadę psychologa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Doturlałam się do ostaniego rozdziału :) Jak zaczynałam to było tylko 14. Co oznacza, że masz dobre tempo i nie umrę w oczekiwaniu na NN :)
    Przybyłam, przecztała i zostałam. Ukontentowana. Duet Dejvi+Fannemel bardzo niespotykany, ale podoba mi się ten tandem. Fajnie tak powspominać poprzedni sezon, aż się łezka w oku kręci... A teraz zaciskamy kciuki przed drużynówką i dmuchamy pod narty!
    Czekam na więcej, bo mi się spodobało, o!
    Pozdrawiam, życzę weny et cetera.
    E_A

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nawdychałeś się odżywki do włosów, prawda?" <3
    Śmiechłam tak, że ludzie wokół dziwnie się na mnie popatrzyli, ale nieważne.
    Dejvi mądrze prawi! I nawet Natasza wreszcie zrozumiała, że jednak muszą z Andersem szczerze porozmawiać. Tylko wychodzi na to, że odrobinę się spóźniła. No aż coś mną telepie, że nie umieją się dotrzeć. A tworzyliby przecież taką fajną parę!
    No nic, pozostaje ściskać kciuki i wyczekiwać nowości! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Je*any kurdupel. Tyle powiem.
    A i jeszcze jedno: DEJVI! <3

    U mnie za chwilę nowość. Bużka :*

    OdpowiedzUsuń