To był właśnie ten dzień, 4 marca, czyli moje dwudzieste pierwsze urodziny. Nie sądziłam, że kiedykolwiek przyjdzie mi je obchodzić w Kuopio, gdzie wtedy przebywaliśmy. Chłopaki wpadli z samego rana, żeby mnie obudzić, odśpiewać "Sto lat" i zmiażdżyć mi żebra. Musiałam przyznać, że miło było usłyszeć tyle ciepłych i szczerych słów z ich ust, nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile takie drobne gesty potrafiły mi sprawić radości. Przez to wszystko, co się wydarzyło, zatraciłam zdolność cieszenia się z małych rzeczy, które przywracały mi uśmiech na twarz nawet w najgorszym momencie.
Na większe świętowanie póki co nie mieliśmy czasu, ale widziałam po minach skoczków i ich uśmieszkach, że coś knują. Nie chciałam sobie tym dłużej zaprzątać głowy, bo przed nami ostatni konkurs w Finlandii, później Norwegia, Mistrzostwa Świata w lotach, Planica i... koniec. To oznaczało również to, że musiałam w końcu oznajmić całemu sztabowi swoją decyzję. Wcześniej świetnie dawali sobie radę beze mnie i byłam przekonana, że nadal tak będzie. Nie ukrywałam jednak, że będzie mi brakować tej pracy, godzin spędzonych na treningach, wyjazdach i skoczniach, emocji związanych z każdymi zawodami. Na myśl o tym, że będę musiała ruszyć dalej i to zostawić, chciało mi się płakać, ale nie, musiałam być twarda, nawet jeśli w środku coś się we mnie łamało i kruszyło.
Za każdym razem, kiedy telefon dawał mi znać o kolejnej otrzymanej wiadomości miałam nadzieję, że któraś w końcu będzie od Fannemela. Byłam głupia, że po ostatniej rozmowie liczyłam na cokolwiek z jego strony, ale... Naprawdę nie oczekiwałam wiele. Mógł być nawet oklepany wierszyk czy najzwyklejsze w świecie norweskie "Gratulerer med dagen", a ja bym się cieszyła. Jednakże nic takiego nie miało miejsca i musiałam pogodzić się z tym, że moje urodziny były obecnie ostatnią rzeczą, jaka go w tej chwili obchodziła.
*
O ile z początku pełniłam funkcję asystentki Kruczka, o tyle od kilku konkursów bardziej pełniłam rolę pomocnicy Skrobota, który z przejęciem przygotowywał narty na każde zawody. Wybitnym serwisantem to ja nie byłam, ale przynajmniej wzbogaciłam się o nowe umiejętności i Kacper mógł się do mnie poprzymilać oraz pogapić na cycki. W pewnym momencie jednak poczułam się trochę nieswojo, więc zostawiłam go z robotą, a sama poszłam do Jaśka, który jedynie przyglądał się rozgrzewającym się kolegom, bo nie udało mu się zakwalifikować do konkursu.
- Co, Nataszka, Kacperek się do ciebie dobierał? - zażartował sobie Ziobro i poruszył znacząco brwiami.
Spojrzałam na Janka z rozbawieniem, lecz wolałam pozostawić to bez komentarza. Po chwili Narodowy Specjalista Od Luzu Wiadomo Gdzie dał mi kuksańca w bok i ruchem głowy wskazał mi, żebym się odwróciła. Rune zmierzał w naszym kierunku, uśmiechając się do nas i chociaż jego pamięć o dzisiejszym dniu mnie cieszyła, to poczułam w środku ukłucie, bo przyszedł sam.
- Hej, ja wpadłem tylko na momencik, bo potem nie wiem, czy mi się uda - oznajmił na wstępie, po czym dołączył do grona osób, które postanowiły połamać mi kości. - Wszystkiego najlepszego, żeby twoje wszystkie marzenia się spełniły, twoje taneczne kroki były prawie tak piękne jak moje, a włosy były zdrowe jak u Kubackiego.
- Ja wszystko słyszę! - krzyknął przechodzący obok nas Dawid, co skwitowaliśmy śmiechem.
- Dzięki, Rune - powiedziałam i przytuliłam Norwega. - To wiele dla mnie znaczy.
- Gadałaś z niziołkiem? - zapytał i zmierzył mnie wzrokiem. - Na mnie strzelił focha i postanowił zamieszkać z Bardalem, a ja mam na głowie Stjernena. Taki z niego kumpel.
- Próbowałam, ale trochę nie wyszło - wyjaśniłam i wzruszyłam ramionami.
Rozmowę przerwało nam pojawienie się wspomnianego wcześniej Andreasa, więc pożegnałam się z Veltą i odmaszerowałam z powrotem w stronę polskiego teamu. Każdy powoli zbierał swoje manatki, wkładał kombinezon i sprawdzał, czy wszystko gra. Kilka minut później stałam w towarzystwie Ziobry i obserwowaliśmy przebieg konkursu.
*
Finlandia bez wątpienia odpowiadała Kamilowi, który po raz kolejny stanął na podium i to na najwyższym stopniu. Wróciliśmy do hotelu w dobrych humorach, choć nie mogłam wymazać z głowy widoku rozczarowanego swoim skokiem Fannisa, któremu nie udało się zakwalifikować do drugiej serii. Wiedziałam, że stać go na więcej i chciałabym podejść do niego, powiedzieć mu, że w niego wierzyłam i wspierałam, choćby nie wiem co. To jednak nie było możliwe.
Gorący strumień wody obmywał moje zmęczone po całym dniu ciało. Chciałam jak najszybciej się położyć i pójść spać, bo jutro czekał nas przelot do Norwegii. Najpierw konkurs w Trondheim, a dwa dni później Oslo. Nie mówiłam o tym głośno, ale cieszyłam się jak dziecko, że w końcu będzie mi dane zobaczyć na żywo Holmenkollbakken, którą dotąd było mi dane oglądać jedynie na zdjęciach i w telewizji.
Założyłam szlafrok i omal nie padłam na zawał, kiedy zobaczyłam leżącą na łóżku nowiutką lustrzankę. Boże. Ja chyba śniłam.
Pomyśleliśmy, że przyda ci się to cacko, skoro musiałaś się użerać ze swoim starym gniotem, bo Dejvi zniszczył ci aparat parę miesięcy temu. Kochamy cię, Natka.
Matko, oni chyba powariowali. Patrzyłam wzruszona na zostawiony liścik oraz pudełko, w którym było moje dziecko. Znaczy mój urodzinowy prezent, którym miałam nadzieję, że będę mogła uwiecznić wiele wspaniałych chwil, począwszy od jutra.
*
Uśmiechnięta od ucha do ucha stałam pod skocznią i fotografowałam wszystko, co się da. Niebo, skocznię, zawodników, nadąsanego Maćka, machającego Kamila, poprawiającego włosy Dawida, Jaśka dorabiającego Klimkowi rogi, Piotrka szczerzącego się w swoim stylu. Skoczkowie udali się by oddać swoje skoki w kwalifikacjach, a ja zaczęłam przeglądać zrobione zdjęcia. Niektóre były całkiem udane, inne trochę mniej, ale wolałam przejrzeć je w domu na laptopie, gdy przyjdzie na to odpowiednia pora.
Na trybunach panowały pustki, lecz jutro będzie tutaj tłum ludzi, w większości wymachujących flagami Norwegii, ale zapewnie nie zabraknie także akcentów z innych państw, Polski również.
Śledziłam kwalifikacje w skupieniu, licząc na dobre skoki naszych. Niestety, tym razem to Klemensowi nie udało się wywalczyć awansu do konkursu i będzie skazany na moje towarzystwo podczas jutrzejszych zawodów.
Wszystko przebiegało dobrze do skoku Fannemela. Poczułam jak w jednej chwili cała się spięłam i zamarłam, widząc jak Andersowi nie udaje wyratować się od upadku. Kręciłam głową z niedowierzaniem, patrząc jak się podniósł i o własnych siłach opuszczał skocznię. Stałam jak wryta, nie mogąc się ruszyć i próbując się uspokoić.
- Natasza? - usłyszałam Kubackiego. Blondyn patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem i położył mi dłonie na ramionach. - Natasza, powiedz coś.
Co miałam, kurwa, powiedzieć? Jedyne o czym w tamtej chwili myślałam to Fannis, do którego chciałam pobiec, lecz byłam zbyt oszołomiona tym, co się wydarzyło. Zbliżyłam się do Dejviego i przytuliłam się, nie mogąc pozbyć się tego widoku.
- Nic mu nie jest, słyszysz? Sama widziałaś...
- Przestań, proszę cię, przestań.
Odsunęłam się od niego, po czym ruszyłam przed siebie. Musiałam go znaleźć, nie mogłam tego zignorować, nie potrafiłam się nim nie przejmować. Czułam, że serce mi wali jak oszalałe, a kiedy w końcu zobaczyłam Andersa, to spanikowałam. Widziałam, że był na siebie wściekły i nie umiał pogodzić się z tym, co się stało. Roztrzęsiona podeszłam do niego, choć może właśnie robiłam najgłupszą rzecz w moim życiu, to zdecydowanie za długo z tym zwlekałam.
- Anders... - wydusiłam z siebie. Blondyn spojrzał na mnie i już chciał odejść, ale złapałam go za rękę. - Nie, zostaniesz i mnie wysłuchasz.
- Natasza, nie teraz, błagam - odparł zmęczonym głosem.
- Nie, właśnie, że teraz - upierałam się przy swoim. - Miałeś rację. Zachowywałam się jak idiotka, ale ty niczego mi nie ułatwiałeś. Wszystko się pokomplikowało w moim życiu, zaczęłam toczyć walkę z samą sobą i swoimi uczuciami, lecz dłużej tak nie mogę.
Niewiele myśląc i nie czekając na jego reakcję, przyciągnęłam go do siebie i musnęłam czule jego wargi. Zaskoczony Norweg odwzajemnił pocałunek, po czym objął mnie w pasie. Tak cholernie bałam się, że to znowu tylko sen, zaraz się obudzę i wszystko okaże się nieprawdą. Ale tak nie było.
- Kocham cię, Anders i nie chcę dłużej tego ukrywać - wyszeptałam. Patrzyłam mu prosto w oczy, wierząc, że to jest moment, w którym wszystkie sprzeczki przestały mieć znaczenie i będziemy mogli wszystko naprawić.
- Natasza, ja... - Norweg odwrócił wzrok i zrobił kilka kroków w tył, wyplątując się z uścisku. - Przepraszam cię, nie mogę. My nie możemy.
Zacisnęłam wargi w cienką linię i patrzyłam jak odchodzi do swoich kolegów oraz sztabu. Chciało mi się krzyczeć. Straciłam go, kolejna ważna osoba mnie zostawiła.
*
I tak oto znalazłam się tutaj. Żałowałam tego, że nie zdobyłam się wcześniej na odwagę i nie porozmawiałam z Fannemelem. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Żałowałam również tego, że zbyt długo chowałam urazę do mojej matki i nigdy już nie będę mogła wyznać jej, ile jej zawdzięczam. Żałowałam tej pogoni za swoim dawnym życiem i miłością, zamiast zapomnieć i ruszyć dalej, przez co broniłam się przed uczuciem względem Andersa.
Popełniłam zbyt wiele błędów, wypowiedziałam za dużo słów i spieprzyłam coś, co mogło być początkiem czegoś zupełnie nowego. Wiedziałam jedno: przyszedł czas, by ruszyć dalej i tak jak mówił tata - musiałam odnaleźć swoją własną drogę.
* * *
W sumie to chyba po raz pierwszy za bardzo nie wiem, co tutaj napisać. Chyba wszystkie słowa, jakie chcę tutaj umieścić zatrzymam i zobaczycie je tutaj dopiero pod następnym rozdziałem. ;)
Jeju, jak mi teraz smutno :( Od początku jakoś wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie z Fannemelem, no ale, proszę Cię, złamałaś mi serce tym, jak on odszedł.
OdpowiedzUsuńNo, ale...
Koniec moich smętów!
Chciałabym takich kolegów, jak nasi skoczkowie i jakąś lustrzanką na urodziny też bym nie pogardziła!
Kocham ♥
Aleale Andersz! Jak to nie możesz?! Możesz! Oczywiście, że możesz! Możesz być kim chcesz! Możesz być chłopakiem Nataszki i żyć z nią happily ever after! Tak więc o co Ci Krasnalu chodzi? I niech mi tylko nie mówi, że o tę rudą cizię z Soczi, bo mu chyba włosy zgolę na łyso.
OdpowiedzUsuńDamn, smutno się zrobiło. A jeszcze smutniej, jak przeczytałam przed chwilą na tłiterku, że to przedostatni rozdział. No ale jak to tak to, ja się nie zgadzam i to mnie boli. :c Bo ja lubię Nataszkę, lubię tego Fannisa, lubię Rune, który nam się tutaj ostatnio coraz częściej jawił i był taki fajny, żółwiasty. I Dejviego, którego tak mniej tutaj i któremu przecież od początku kibicował w drodze do Natkowego serducha. Ech, nie rób mi tego.
No nic, smęcę, ale ja tak mam, jak mi się smutno robi. :c
Andersz, ar ju sirjus? To jego humorek poupadkowy, mam nadzieję. Rozumiem, że może mieć dość zmienności Nataszy, ale kurde, dziewczynie zależy. Może ogarnie emocje i podejmie decyzję, na którą liczę?
OdpowiedzUsuńEj no, odwzajemnił pocałunek. Przecież jak "nie może" to powinien ją od razu odtrącić, a nie dawać nadzieje. Oj Andersz, kłamczuchu. Serca nie oszukasz, powiada ciocia madyna.
A poza tym strasznie mi smutno, że to już końcówka :c