niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 15

Podniosłam powieki i od razu gorzko tego pożałowałam. Ból rozsadzający moją głowę był nie do zniesienia, przez co czułam się jakbym oberwała czymś ciężkim, jakąś encyklopedią bądź glanem. Nie tak sobie te Igrzyska wyobrażałam. Oczywiście pod względem sportowym układało się bajecznie, lecz to nie zmieniało faktu, że leżąca na podłodze walizka aż prosiła się o to, bym spakowała do niej wszystkie manatki i spieprzyła jak najdalej stąd. 
Odruchowo dotknęłam ust, które w moim śnie złączyły się z Fannemelowymi wargami. Moje piękne wyobrażenia pozostawały jedynnie sennymi marzeniami, lecz w rzeczywistości Anders przygruchał sobie rudą koleżaneczkę i to ona była na pierwszym planie, nie ja. Zamknęłam oczy i natychmiastowo objawił mi się wczorajszy obrazek, kiedy zachęcona przez Ewkę po raz kolejny ruszyłam na pogawędkę z Andersem i znalazłam go po kilku minutach w objęciach tej szmaty. Jak bardzo żałosna byłam, skoro pałałam nienawiścią do osoby, o której nic nie wiedziałam? Może tak naprawdę była sympatyczną dziewczyną, z którą warto się zaprzyjaźnić, ale nie. Zazdrość przeze mnie przemawiała i nie potrafiłam się jej pozbyć za żadne skarby świata. 
Wzięłam telefon do ręki, żeby jakoś odciągnąć swoje myśli od tego knypka, ale trochę mi nie wyszło, bowiem moim oczom ukazało się urocze zdjęcie Fannemela ze Stochem, które ten pierwszy wrzucił wieczorem na swojego Instagrama. Zacisnęłam palce na komórce, starając się nie wybuchnąć i nie cisnąć nią o ścianę. 
Leżałam i gapiłam się w sufit. Panująca cisza była przytłaczająca, podczas gdy wszystko we mnie krzyczało, drapało i nie dawało mi spokoju. Kurwa, ześwirowałam.
W końcu postanowiłam wygramolić się z łóżka, ubrać i pójść na spacer. Miałam nadzieję, że świeże powietrze przed godziną 6 rano jakoś mnie ożywi i pozwoli na normalne funkcjonowanie. Po południu miał odbyć się trening przed jutrzejszym konkursem drużynowym i musiałam sprawiać wrażenie osoby mogącej wykonywać swoje obowiązki, a nie kogoś, kto zaraz się rozpłacze jak kilkuletnie dziecko.
Nie bardzo wiedziałam dokąd się udać, więc chodziłam po wiosce olimpijskiej. Lekki i mroźny wiaterek smagał mnie po twarzy, lecz to mi jakoś nie przeszkadzało. Zapowiadał się kolejny emocjonujący sportowy dzień przy naprawdę pięknej pogodzie. 
Moje bezcelowe szwędanie zostało przerwane przez... Veltę, który najwidoczniej wybrał się na poranną przebieżkę. Wpadłam na skoczka (dosłownie) i pewnie gdyby mnie nie przytrzymał, to wylądowałabym tyłkiem w śniegu. 
-Przepraszam, nie chciałem - wybąkał zakłopotany i mnie puścił, pozwalając odzyskać równowagę. - Wszystko okej?
- Żyję - odpowiedziałam z przekąsem w głosie, co go nieco rozbawiło, bo uśmiechnął się do mnie szeroko. - I też przepraszam.
- Widzę, że nie tylko ja mam problemy ze snem.
- Można tak powiedzieć.
Wbiłam wzrok w czubki butów, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. W sumie mogłabym pożegnać się z Norwegiem i każdy ruszyłby w swoją stronę, ale po jego minie widziałam, że chyba chciał o czymś pogadać. Albo raczej o kimś.
- Co jest z tobą i Fannemelem? - wypalił ni stąd, ni zowąd. - Wiem, że to sprawa między wami, ale...
- W porządku, nie tłumacz się - przerwałam mu. Pociągnęłam go za rękaw kurtki i kontynuowałam swój spacer, tym razem w towarzystwie Rune. - Nie wiem, co jest ze mną i Andersem, sama chciałabym to wiedzieć. 
- To dziwne - stwierdził  z odkrywczym wyrazem twarzy mój kompan. Musiał doprawdy dużo myśleć nad tą dedukcją, aż mu z jego żółwiego łebka parowało. Blondyn przeczesał swoje blond kłaki i spojrzał na mnie zmartwiony. - Pamiętam, jak mówił, że wszystko się między wami układało, kiedy do niego przyleciałaś.
- Bo tak było - rzekłam ze smutkiem, przypominając sobie moją wizytę w Norwegii, a szczególnie nasze nocne siedzenie nad jeziorem. - Naprawdę chciałabym wiedzieć, co zrobiłam źle, skoro postanowił mnie zastąpić jakąś wolontariuszką...
W tamtym momencie powinnam była się ugryźć w język, ale - o dziwo - skoczek podchwycił temat i po jego minie można było stwierdzić, że też nie przepada za rudowłosą. Co nie zmieniało faktu, że Rune był kumplem Andersa, a faceci są strasznymi paplami, pomimo stereotypów, że to kobiety nie potrafią trzymać gęby na kłódkę. 
- Z tą dziewczyną to taka dziwna historia... - zaczął Rune nieco niepewnie. - Niezdara Tande przywalił jej nartami, kiedy ta przyszła zapytać, czy czegoś potrzebujemy. Odtąd zaczęła się koło nas kręcić, zwłaszcza przy Fannemelu.
- Musiał jej naprawdę mocno przywalić.
- No właśnie! Co wy wszystkie w nim widzicie? Przecież jestem zgrabniejszy, zabawniejszy i przede wszystkim wyższy!
- I dostajesz do najwyższych półek w sklepie.
Popatrzyliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Nic tak człowiekowi nie poprawi humoru jak nabijanie się ze wzrostu Fannemela. 
- Żarty żartami, ale wy dwoje naprawdę do siebie pasujecie. Oboje jesteście takimi przyjaznymi krasnalami - oznajmił Velta, mierząc mnie z góry do dołu. - Anders wygląda dziwnie przy Katrinie, bo musi trochę zadzierać głowę.
Katrina! Nawet imię miała zdzirowate.
- To, że jestem niska, nie oznacza, że nie mogę ci skopać tyłka, jeśli będę chciała - pogroziłam mu palcem ze śmiechem. 
Blondas pokręcił głową z rozbawieniem i chciał coś jeszcze dodać, ale wtem usłyszeliśmy dobrze nam znany głos, na którego dźwięk całe moje ciało się spięło i poczułam ucisk w gardle. 
- Miałeś na mnie poczekać - rzucił do swojego kolegi z kadry. Stanął jak wryty, kiedy zauważył, że też tutaj byłam. - Natasza...
- Wow, pamiętasz jak mam na imię - powiedziałam z udawanym podziwem w głosie. Przeniosłam wzrok na stojącego obok mnie Rune, który nie czuł się zbyt komfortowo w takiej sytuacji. - Dzięki za pogawędkę.
Velta uśmiechnął się do mnie ze zrozumieniem, przez co zmusiłam się do nieco krzywego, acz szczerego, podniesienia obu kącików ust ku górze. Ruszyłam w drogę powrotną, walcząc przy tym ze sobą, aby się nie odwrócić i nie spojrzeć na nich. 
- Poczekaj! - krzyknął Anders, biegnąc za mną. Natychmiast przyspieszyłam kroku, by oddalić się od niego, ale on był szybszy, pomimo tych swoich krótkich nóżek. - Natasza, do cholery!
- Czego ode mnie chcesz?! - wrzasnęłam i się zatrzymałam, skoro i tak już mnie dogonił. - Nagle sobie o mnie przypomniałeś po tygodniu nie odzywania się?
- Nie masz prawa wyskakiwania do mnie z pretensjami, bo ty też jakoś się do mnie nie pofatygowałaś, za to dla Rune znalazłaś czas.
- Oh, przepraszam pana, lecz ilekroć cię widziałam, to byłeś w towarzystwie swojej nowej kochaneczki!
- Katrina przynajmniej nie traktuje mnie jak kogoś, do kogo można przyjść tylko wtedy, gdy nikt inny cię nie chce.
Patrzyliśmy na siebie wilkiem, jak dwójka odwiecznych rywali. Tego już było za wiele. Przygryzłam dolną wargę, by nie wybuchnąć płaczem i nie pokazać mu, jak bardzo bolały mnie jego słowa. Rozczarowana poszłam w swoją stronę, pozwalając sobie po drodze na uronienie łez. Nie chciałam go więcej widzieć, a byłam skazana na jego widok jeszcze przez te kilka dni.



Sterczałam pod skocznią i obserwowałam jak po kolei skoczkowie zasiadają na belce, odbijają się i lecą w dół. Drużynowy konkurs miał być ostatnim, jaki nas czekał na tych Igrzyskach. Po dwóch złotych medalach Kamila apetyt na krążek w drużynówce wzrósł, ale kibice byli świadomi, że pozostałe ekipy są bardzo silne i może nam być trudno wskoczyć na podium. 
Nie mówiłam tego na głos, ale nie mogłam się doczekać momentu, kiedy postawię nogę na polskiej ziemi. Będę mogła przemyśleć sobie ostatnie dni na spokojnie, odpocznę i zadecyduję, co dalej. Za dużo sobie wyobraziłam i robiłam nadzieję, przez co teraz musiałam płacić za swoją głupotę i naiwność. 
- Witaj.
Katrina przyglądała mi się z wymalowanym złośliwym uśmieszkiem na twarzy i triumfem w oczach. Oh, tylko jej mi tu teraz brakowało. Uniosłam prawą brew do góry, posyłajając je przy tym nieprzyjemne spojrzenie i z ironicznym wyrazem twarzy wyczekiwałam tego, co ma mi do powiedzenia. 
- Zgubiłaś się, potrzebujesz pomocy czy po prostu masz w zwyczaju zaczepianie nieznajomych?
- Dam ci jedną radę. Dla twojego własnego dobra... Trzymaj się od Andersa z daleka - powiedziała przesłodzonym do bólu głosikiem i położyła mi rękę na ramieniu. - Nie martw się, kochana, może jakiś desperat cię zechce.
- Ja tam chętnie zostanę takim desperatem - Velta wyrósł obok nas niespodziewanie. - Idź zająć się czymś pożytecznym, bo póki co to jedynie się wszystkich zaczepiasz i zanudzasz.
- No nie wiem, Anders nie wydawał się być znudzony, kiedy nasze języki wzajemnie się zaczepiały.
Raz w liceum wdałam się w bójkę z jedną dziewczyną, po tym jak rozsiewała o mnie głupie ploty. Groziło mi później wydalenie, na szczęście skończyło się na pracach społecznych na rzecz szkoły. Po tamtym incydencie przyrzekłam, że już nigdy tego nie zrobię. Ale cóż... nigdy nie mów nigdy. Nie potrafiłam utrzymać nerwów na wodzy i wymierzyłam Katrinie siarczysty policzek. Dziewczyna złapała się za twarz i ze łzami w oczach rzuciła się na mnie, mimo prób powstrzymania jej przez Rune. Bezskutecznie. Już kilka sekund później ruda oddała mi pięknym za nadobnym. Nie mogłam odpuścić, więc zaczęłyśmy się przepychać i szarpać za włosy, a przy tym leciały niecenzuralne wyzwiska. Całą zabawę przerwali Kot i Velta, którzy zaczęli nas rozdzielać, niczym sędziowie na ringu bokserskim.
- Co ty, kurwa, wyprawiasz?! - krzyknął na mnie Maciek, oglądając moją podrapaną buzię.
Pokręciłam głową, olewając jego pytanie, po czym odepchnęłam skoczka i podeszłam do Katriny, która zażarcie sprzeczała się z Norwegiem.
- Słuchaj - zaczęłam, stając przed nią - Nie obchodzisz mnie ty, nie obchodzi mnie Fannemel i nie obchodzi mnie co robicie. Możecie się ze sobą bzykać, polecieć do Dubaju lub zamieszkać pod wodą, a ja nie dbam o to. Rozumiesz?
- Rozumiem - odparła i uśmiechnęła się dziwnie zadowolona z siebie. - Sądzę, że on też.
O kurwa. On tam był. Stał tuż za mną i słyszał mój cudowny wywód. Czy już mogłam się obudzić? To wszystko nie mogło się przecież dziać naprawdę. Czułam się jakbym trafiła do jakiegoś koszmaru lub taniej telenoweli, gdzie sielanka w jednej chwili potrafi przemienić się w życiową tragedię. 
Popatrzyłam na Rune porozumiewawczo, a skoczek w odpowiedzi pociągnął za sobą Katrinę w kierunku punktu medycznego. Maciek też się gdzieś zmył, zostawiając mnie samą z nim. Byliśmy tylko my, tak jak w moim śnie, lecz nie w takich okolicznościach, jakich bym sobie tego życzyła.
- To prawda? Nic cię nie obchodzę?
Oczywiście, że nie idioto. Za bardzo mnie obchodziłeś. Za bardzo mi na tobie zależało. Za bardzo się tobą przejmowałam. Zdecydowanie za bardzo. Cisnęło mi się tyle słów, niestety, mój język zawiązał się w supeł.
Fannemel stanął naprzeciw mnie i założył mi niesforny kosmyk włosów za ucho. Ujął mój podbródek i delikatnie uniósł moją głowę ku górze tak, żebym przestała uciekać od niego wzrokiem. Było mi tak cholernie wstyd za to, jak się zachowałam i nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Tchórz, pieprzony tchórz.
- Nie, Anders - wypowiedziałam z trudem. Nie zamierzałam mu się z niczego tłumaczyć, to nie należało do moich obowiązków. Dziwiłam się jedynie, że nie robi mi żadnych wyrzutów ani na mnie nie krzyczy, że postąpiłam jak dzikuska wypuszczona z klatki. - Lepiej już pójdę.
Z każdą sekundą opadałam z sił coraz bardziej. Marzyłam o ciepłej kąpieli i łóżku, gdzie mogłabym spędzić najbliższe dwa tygodnie. Nagle ciemność pojawiła mi się przed oczami i poczułam jak ktoś ratuje mnie od przydzwonienia o ziemię.

*

- W życiu bym nie pomyślała, że dojdzie do czegoś takiego.
- Ja też nie. Dobrze, że odsunęli ją od skoczków, bo tutaj nie ma miejsca na bijatyki i romanse z zawodnikami.
- Rozmawiałeś z Kubą?
- Nie. Za to mama pytała mnie o jakieś wypowiedzenie. Wiesz o co chodzi?
- Wiem, ale niech Natka powie wam o tym, gdy będzie na to gotowa.
Leżałam i udawałam, że jeszcze śpię, by przysłuchać się rozmowie Ewki i Maćka. Wszystko się posypało. I znowu będę miała dużo do składania w jedną całość. Ten cały cyrk utwierdził mnie w przekonaniu, że moje odejście to najlepsza opcja. Zdawałam sobie sprawę, że dostałam tę pracę ze względu na znajomości, bo Kruczek nie znał mnie od wczoraj, a do tego chłopaki się za mną wstawili. Ja nie byłam już tutaj dłużej potrzebna i musiałam się z tym pogodzić, choć nie było to łatwe. 
- Fannemel to kretyn. Do tego ślepy. Chętnie bym mu obił mordę...
Lalalala, już się chyba dość nasłuchałam, lepiej zmieńcie temat, bo jeszcze wstanę i was wywalę z tego pokoju. Westchnęłam ciężko, po czym nakryłam się szczelniej kołdrą, zamknęłam oczu i pozwoliłam sobie na kolejne godziny snu.

* * *

No ja nie wiem, do tego rozdziału w tle pasowałaby muzyczka z Trudnych Spraw.
Fannemel i jego 251.5 metra zdecydowanie zrobiło mi dzień. ♥ Szkoda, że w II nie było już tak dobrze, ale jestem pewna, że zbliżające się Mistrzostwa będą piękne.
I pojawił się Rune Wybawca Velta Delta, ale spokojnie, nie przewiduję tu żadnego romansu z Nataszką. 
Chyba się troszkę wypaliłam, więc co do myheart-isopen.blogspot.com to jestem bliższa usunięcia tego bloga i historii ze swojej głowy, niż pisania jej. Także skończę Nataszkę i Fannisa, a potem robię sobie urlop.
Dziękuję za każde wejście, miłe słowo i komentarz, naprawdę. Jesteście najlepsi.
Do następnego!

3 komentarze:

  1. Zmieniłaś szablon? Bo coś mi tutaj nie pasuje XD
    Uwielbiam twoje określenia na Fannisa, serio. Knypek, lol. Ale w sumie taka prawda :D
    Katrina jest ździrowata. Nie tylko ździrowate imię, to jeszcze zachowanie. No kombo normalnie. Ale skoro to Tande przywalił jej nartami i od tego momentu interesuje się Andersem, to może trzeba uderzyć ją jeszcze raz i przestanie? Tak, moim zdaniem to plan idealny :D
    I nie, nie mogę patrzeć jak oni nawzajem sobie wrzucają co chwila. Niech oni siądą i porozmawiają jak ludki, a nie ;C

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. protest przed urlopem.
    2. "Anders wygląda dziwnie przy Katrinie, bo musi trochę zadzierać głowę." ♥
    3. Miałam jeszcze jeden fav cytat, ale nie chce mi się go szukać :c
    Jestem oczarowana i wściekła jednocześnie. Przepraszam, ale z Nataszy i Andersa (odruchowo piszę Andersza help) to straszne pierdoły. I nie wiem z kogo większa. Chyba z rudej siksoszmaty.
    Sytuacja godna współczucia, ale jakże klasyczny trójkącik nam się robi! Ta kocha tego, ten tą też ale udaje, że nie, tamta się dowala, ten nie odmawia, tamta jest wściekła, tentotamto.
    To musi się dobrze skończyć, wiesz?
    Zasługują na to.
    P.S.: "Katrina przynajmniej nie traktuje mnie jak kogoś, do kogo można przyjść tylko wtedy, gdy nikt inny cię nie chce." - przywaliłabym za takie coś.
    Pozdróweczki, nie wycofuj mi się z pisania <3
    [love-needs-to-fly]
    [make-the-moment-last]

    OdpowiedzUsuń
  3. "Przecież jestem zgrabniejszy, zabawniejszy i przede wszystkim wyższy!" Płaczę bardzo! Ciśnięcie ze wzrostu Fannisa zawsze spoko xD
    Również i ja nie zapałałam miłością do tej całej Katriny. Niech weźcie siebie i swój język, gdzie indziej, no.
    I nie wiem, Delta w rozdziale mnie za bardzo rozwala. Delta gdziekolwiek mnie rozwala. Ojej.
    Ale rozdział świetny! I ja bardzo chcę, żebyś pisała to drugie opowiadanie, bo widziałam w bohaterach Fettnera chyba, nie? <3

    OdpowiedzUsuń