Zaśmiała się na głos i odrzuciła do tyłu swoje długie rude włosy. Pogroził jej palcem ostrzegawczo i do moich uszu dobiegł jego śmiech. Zacisnęłam dłonie w pięści, starając się nie wybuchnąć i nie podejść tam. Może wtedy przestałaby się tak do niego mizdrzyć. Grrr.
- Natka, możesz tu przyjść? - zawołał Ziobro i ruchem głowy dał znać, żebym poszła za nim. Westchnęłam ciężko, po czym podążyłam za Jaśkiem.
Czemu mnie to tak bardzo irytowało? Miałam ochotę zakopać tę dziunię pod śniegiem albo zrobić awanturę, żeby się zajęła swoją robotą i tym samym nie mogłaby więcej głupkowato się szczerzyć do niego i robić maślanych oczu. Kozłowska, calm your tits. Nie mogłam tracić czasu na pierdoły. Nie w tak ważnym dla kadry momencie.
- Sprawa jest prosta - rzekł skoczek, patrząc na mnie stanowczym wzrokiem. - Bo widzisz: Maciek znowu emosi. Igrzyska to wielka sprawa, ale on powinien mniej się spinać. I mówię to ja, narodowy spec od luzu.
- Dlaczego ja? - zapytałam, unosząc prawą brew ku górze i posyłając mu nerwowy uśmiech. - Równie dobrze ty mógłbyś to zrobić.
- Tak, ale jesteś kobietą...
- No shit, Sherlock.
- Natasza, proszę, przestań się zgrywać.
Bezradna mina Janka mnie pokonała. Założyłam ręce na piersi, wywaliłam teatralnie oczami i ruszyłam w stronę stojącego przy bandzie Macieja, który wpatrywał się w skocznię z zamyślonym wyrazem twarzy. Następnemu się zebrało na jakieś głębokie rozkminy. Podeszłam do niego i przez dłuższą chwilę staliśmy w milczeniu, podziwiając kompleks Russkije Gorki, gdzie za nieco ponad godzinę miał odbyć się pierwszy trening na skoczni K95.
- Wszystko w porządku? - zapytałam z troską, zerkając na niego. Wzruszył ramionami i skrzywił się. - No dawaj, wypłacz się.
- Po prostu trochę się stresuję, bo to moje pierwsze takie zawody... - wyznał i spojrzał na mnie. - A co jak nie dam rady?
- O Chryste, trzymajcie mnie! - zawołałam i wzniosłam ręce ku niebu. - Maciek, nie dąsaj się tyle i daj sobie trochę na luz. Nagle zabrakło ci wiary w samego siebie?
- Oczywiście, że nie! Zgłupiałaś?
- Ty zgłupiałeś, Kocie. Dasz radę, wszyscy dacie radę, jestem tego pewna.
W odpowiedzi Maciek przytulił mnie do siebie, co skwitowałam chichotem i nazwaniem go popaprańcem. Wtem usłyszałam krzyk Dawida "Tulimy" i parę sekund później wraz z pozostałymi skoczkami tkwiłam w wielkim zbiorowym uścisku. Nie powiem, zrobiło mi się cieplej, ale trochę mnie miażdżyli.
Nasz niedźwiedzi przytulas przerwał Kruczek, który stał rozbawiony i ponaglał chłopaków, że zostało niewiele czasu do treningu. Skoczkowie poszli w swoją stronę, zostawiając mnie samą z kotłującymi się w głowie myślami.
- Hej - usłyszałam za sobą jego głos. O, przybył sprawca mojego mętliku. - Jak tam?
- Dobrze. Dzięki, że pytasz - odpowiedziałam i już chciałam odejść, lecz Norweg złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. - O co chodzi?
- To chyba ja powinienem o to zapytać - odparł, świdrując mnie wzrokiem. - Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, naprawdę wszystko jest okej.
Anders uniósł lekko kąciki ust do góry i założył mi za ucho niesforny kosmyk moich włosów, przejeżdżając przy tym opuszkami palców po policzku. Kurwa. Zwariowałam chyba. Przecież to tylko ten krasnal Fannemel. Poczułam jak blondyn puszcza moją rękę, którą byłam gotowa złapać z powrotem i już więcej nie puszczać.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz mi prawdy?
Co miałam mu powiedzieć? Że zalewała mnie krew, gdy widziałam jak jakaś lisica z wolontariatu ostentacyjnie się do niego przystawiała? Nie mogłam sobie na to pozwolić. Wyśmiałby mnie i przylepił łatkę zazdrośnicy. Pf. Ja i zazdrość. To się ze sobą w żaden sposób nie kleiło.
Skoczek pocałował mnie w policzek i pożegnał się, nie uzyskując odpowiedzi na swoje pytanie. Odprowadziłam go smętnym wzrokiem, po czym poszłam do swojej ekipy, by zasadzić tym chuderlakom motywacyjne kopniaki w tyłek.
*
Druga seria konkursu powoli dobiegała końca. Stałam cała w nerwach między Kubackim i Kacprem Skrobotem, ściskając kciuki i obserwując jak kolejni skoczkowie odpychają się od belki, zjeżdżają, wybijają się z progu i lecą. Kamil po pierwszej serii prowadził nad drugim Bardalem i tylko jakieś nieszczęście mogło mu odebrać zwycięstwo.
Spojrzałam na Dawida, który w skupieniu śledził zawody. Nie okazywał tego ani nic nie mówił, lecz wiedziałam, że jest zawiedziony brakiem zakwalifikowania się do serii finałowej. Zabrakło naprawdę niewiele do tego, by kontynuował swój występ.
Zostało trzech skoczków: Słoweniec, Norweg i Polak. Wypuściłam powietrze i odruchowo złapałam Dejviego za rękę. Uśmiechnął się zaskoczony moim gestem i obdarzył mnie ciepłym spojrzeniem.
Skok na odległość 99 metrów pozwolił Prevcowi chwilowo objąć prowadzenie i cieszyć się z medalu. Tylko jakiego? Cholera, Bardal skoczył pół metra bliżej i tym samym przegrał z Peterem, ale mimo tego będzie na podium.
I został już tylko on, Kamil Stoch. Rakieta z Zębu w malinowym kostiumie i zielonym kaskiem przyozdobionym biało-czerwoną szachownicą, która była znakiem polskich sił powietrznych i miała być talizmanem na tych Igrzyskach.
Przymknęłam powieki i gdy je podniosłam, Kamil znajdował się już w powietrzu. To było zaledwie paręnaście sekund, a kiedy wylądował nie było najmniejszych wątpliwości, że dokonał tego. Został mistrzem olimpijskim. Zdeklasował wszystkich z przewagą 12.7 punktów nad drugim Prevcem. Wydałam z siebie najgłośniejszy okrzyk radości na jaki było mnie stać i wpadłam w ramiona Kubackiego, który cieszył się równie tak mocno jak ja. Nie potrafiłam powstrzymać łez, które cisnęły mi się do oczu na widok Janka i Maćka niosących Kamila na swoich barkach.
Chciałam wrzeszczeć, skakać, płakać i przytulić każdą napotkaną osobę na swojej drodze, jednakże po tym jak Skrobot złapał mnie za tyłek wolałam się nie zbliżać do kogo popadnie. No ale mojego emosa to bym nie mogła nie wyściskać! I Ziobry też, w końcu zajęli bardzo dobre miejsca i było z czego się cieszyć. Nikt nie ukrywał jednak, że dzisiejszy dzień to show Kamila i to jemu należą się największe gratulacje.
W tym całym zamieszaniu próbowałam przedostać się jakoś do ekipy norweskiej, by porozmawiać przez chwilę z Andersem, który zajął dzisiaj całkiem niezłe 15 miejsce, co było dobrym wynikiem, patrząc pod kątem jego debiutu na Igrzyskach Olimpijskich. Łaziłam i szukałam tego knypka, niestety, bezskutecznie. Pewnie z resztą chłopaków czekają na dekorację kwiatową, więc trochę zrezygnowana wróciłam do swojego teamu, który żywo dyskutował na temat przebiegu konkursu.
- Szukałaś Andersa? - szepnął Maciek, by nikt nie usłyszał. Pokiwałam twierdząco głową i popatrzyłam na niego podejrzliwie. - No co?
- Ty coś wiesz, prawda? Powiedz mi!
- Natka...
- O co się znowu kłócicie? Przestańcie choć na chwilę, bo dekoracja się zaczyna! - skarcił nas fizjoterapeuta, Łukasz Gębala.
Przeprosiłam go, po czym fuknęłam na Macieja znacząco i podeszłam bliżej, by mieć lepszy widok na wszystko. Wtedy też zauważyłam norweski team, który zaczął wiwatować i klaskać, kiedy na najniższy stopień podium wszedł Anders Bardal. Wszystko byłoby w porządku, tylko co robiła tam ta głupia ruda siksa?!
* * *
Witam was po tym jakże obfitym w sportowe emocje weekendzie. Pomijaąc naszą wczorajszą dyskwalifikację to był on piękny i mogłoby to trwać. :D
No ale nic. Powiedźcie cześć nowej bohaterce, która z Nataszką się raczej nie zaprzyjaźni.
Przepraszam za zaległości, wszystko postaram się nadrobić za niedługo!
Do następnego. :)
"Przecież to tylko ten krasnal Fannemel. " wygrało :D No chyba wszystkie sfiksowałyśmy, na to wychodzi.
OdpowiedzUsuńA ta ruda to niech lepiej sobie pójdzie, no, bo nie wiem co zrobię. Coś złego.
Ale wszystko się ułoży, prawda? Musi!
Czekam na następny z niecierpliwością :D
[thislovecameback]
Natka, rude to wredne, ok. wydrap jej oczy, pociągnij za kudły i ucieknie w podskokach. a krasnal Fannis to głupi jest. Maciek też, bo za bardzo wszystko przeżywa, ale no, to nie miejsce na moje żale do Kocura.
OdpowiedzUsuńpisz szybko czternastkę, bo ja czekam.
Rude siksy, ugh. Chociaż nieważne, czy byłaby blond, ruda, brunetka, czarna, niebieska czy tęczowa - byłaby siksą. Krasnal Fannemel, mimo swojego wątłego wzrostu, powinien mimo to zauważyć siksowatość siksy. I "zazdrość" (która z zazdrością nie ma nic wspólnego, bo przecież zazdrość upokarza człowieka i w ogóle nieeeeeeeee, nikt tu zazdrosny nie jest) Nataszy.
OdpowiedzUsuńA jak dalej sięgnie to i "zazdrość" Kubackiego zobaczy! :D
No nie ma co, zazdrosne trio się powiększa. Będę bardzo uporczywie na tą zazdrość stawiać, z góry uprzedzam.
I och, cudownie było przeczytać o najpiękniejszym dniu 2014 roku na kilka dni przed rocznicą.
Cud, miód, malina!
Pozdrawiam i czekam! /@winadajcie
[love-needs-to-fly]
[make-the-moment-last]