Siedzieliśmy w jednej z zakopiańskich knajp, pijąc piwo i stwarzając pozory dobrych przyjaciół. Ktoś obserwujący nas z boku mógłby dojść do wniosku, że dobrze się znaliśmy i mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Kiedyś tak było. Kiedyś. Kim teraz jesteśmy? Kim się staliśmy? Kim będziemy za parę lat?
Dopóki nasza rozmowa kręciła się wokół wyjazdu do Soczi i banalnych spraw (takich jak próba przypomnienia sobie piosenki, która akurat w tym momencie leciała) wszystko było w porządku. Problem zaczął się wtedy, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że przyszedł czas na pogadanie o tym, co było celem naszego spotkania.
Dawid wpatrywał się w pusty kufel i wyglądał jak myśliciel z epoki oświecenia, a prawda była taka, że zapewne rozprawiał nad kupnem nowej odżywki do włosów. W końcu o taką burzę na głowie trzeba zadbać, czyż nie? Zwłaszcza gdy było się Dawidem Kubackim, uwielbianym przez kobiety 50+, które z chęcią zaprosczym wzby go na obiad i wykarmiły, bo przecież on taki chudziutki i zaraz go wiatr zdmuchnie (to by w sumie wyjaśniało dlaczego lata po przekątnej...).
- O czym myślisz? - zapytał nagle, przenosząc swój wzrok na mnie. W oczekiwaniu na moją odpowiedź zamówił kolejne piwo, jak gdyby zapomniał o tym, że jutro trening, a przyjście na niego z kacem nie należało do dobrych pomysłów. - Nie odpowiadaj "o niczym", bo ci nie uwierzę.
- O twoich włosach - odparłam, czym wyraźnie zwróciłam jego uwagę, gdyż sekundę później spojrzał na mnie z uniesioną do góry brwią i zaciekawionym wyrazem twarzy. - A tak na poważnie, to przystopuj trochę z tym piciem.
- Ugh, ty to potrafisz popsuć każdą zabawę - fuknął na mnie, po czym przesunął swoje dopiero co przyniesione piwo w moją stronę. - Proszę, prezent ode mnie.
Pokręciłam głową z rozbawieniem, a po chwili zabrałam się za wypijanie zawartości naczynia. To wszystko jednak nie pozwalało mi zapomnieć, że czekała nas poważna rozmowa, od której Dejvi starał się mnie odciągnąć. Wyżłopałam ostatni łyk i niewiele myśląc wypaliłam do Dawida:
- Nie myśl sobie, że mnie upijesz.
Na co on zareagował parsknięciem śmiechem i miną niewiniątka. Przeczesał palcami swoje blond kłaki, które cały czas opadały mu na czoło i oczy, by jakoś zatuszować swoje zdenerwowanie. Znałam go na tyle długo, by wiedzieć, że pewne gesty i odruchy u niego znaczą więcej niż by się mogło wydawać.
- Zależy ci jeszcze na mnie?
Myślałam, że się przesłyszałam i miałam nadzieję, że rzeczywiście tak było. Ale to pytanie naprawdę padło, wisiało zawieszone w powietrzu, bez odpowiedzi. A on siedział i czekał, świdrując mnie wzrokiem niczym na przesłuchaniu na komendzie policji. Tyle że ja nie zrobiłam nic złego. No, chyba że pogubienie się w życiu można uznać za przestępstwo.
- W pewnym sensie tak - zaczęłam niepewnie, szukając w głowie jak najlepszych słów. - Dużo razem przeszliśmy i nie da się o tym zapomnieć.
- Prawda, ale chodziło mi o to, czy... no wiesz... - miotał się i posyłał mi pełne zakłopotania spojrzenia, licząc na to, że domyślę się o co mu chodzi. Oj, nie ma tak łatwo, Kubacki. Trzeba się było trochę wysilić. - Po prostu po tym jak ostatnio u mnie byłaś i jak się zachowałaś, zacząłem się zastanawiać nad tym i chcę wiedzieć.
- Co chcesz wiedzieć?
- Czy jeszcze coś do mnie czujesz?
Dobrze, że wypiłam te dwie szklanki, bo na trzeźwo bym tej rozmowy nie zniosła. Trochę mnie jego pytania zbiły z pantałyku, co kompletnie skoczka nie obeszło.
- Gdybyś zadał mi to pytanie parę tygodni temu, to powiedziałabym, że tak - wyznałam, cały czas patrząc mu w oczy. - Jednak później uświadomiłam sobie, że zbyt mocno trzymam się tego, co było kiedyś. Przez to nie żyłam tym, co działo się teraz ani tym bardziej nie zastanawiałam się nad moją przyszłością.
Poczułam się jakbym zrzuciła ze swoich pleców ogromny ciężar, który mnie ograniczał. Jednocześnie zrobiło mi się źle i z chęcią wybiegłabym z lokalu, nie oglądając się za siebie. Boże, Kozłowska, co z ciebie wyrosło? Najwyższa pora się ogarnąć i ruszyć do przodu, a nie tylko biadolić i rozpamiętywać.
- Nie chciałam, żeby to się tak potoczyło. To naprawdę skomplikowana sprawa, bardziej niż wydawało mi się wtedy, w Wiśle, kiedy chciałam ci wszystko wyjaśnić - dodałam po chwili. - Przepraszam za wszystko.
- Ja też cię przepraszam, zachowywałem się jak kretyn.
Pokiwałam głową na potwierdzenie jego słów i wybucnęliśmy śmiechem. Dobrze było mieć to już za sobą. Koniec warczenia na siebie i niepotrzebnych sprzeczek. A przynajmniej tych poważnych, które tylko psuły naszą relację, bo znając życie następnego dnia całą grupą na treningu będziemy wyzywać się od głupków oraz matołów. Szkoda tylko, że to nie potrwa zbyt długo, lecz póki co chcę się cieszyć każdą chwilą spędzoną w gronie polskiej skocznej ferajny.
W dobrych nastrojach ruszyliśmy w drogę powrotną. Już zapomniałam jak miło przebywać w jego towarzystwie, gadając o pierdołach, żartując i śmiejąc się na głos, jakby dziecięca beztroska się w nas obudziła i zawładnęła nami.
- Więc...
- Więc?
- Ty i Fannemel?
- Oh, nie, następny!
Czy oni się bawią w jakichś shipperów? Tylko brakowało, żeby sobie fandom założyli i wybrali nam jakąś słodką do porzygu nazwę, powstałą na bazie połączenia mojego imienia z Andersem. Ugh.
- Przyjaźnimy się. To wszystko.
- Na razie...
Nie ma nic gorszego niż facet, który jojczy, że go coś boli. Zwłaszcza po tym, jak został uderzony pięścią w ramię przez dziewczynę. Doprawdy, zbolała mina blondyna na mnie nie działała, a jeśli mu nie odpowiadało, to zawsze mogłam poprawić i uderzyć jeszcze w drugie ramię.
Po dwudziestu minutach dotarliśmy pod dom Kotów. Stanęliśmy przy samochodzie Kubackiego i było jasne, że trzeba się pożegnać. Dziwne uczucie, bo dobrze wiedziałam, że jutro znów się spotkamy, lecz dzisiejszy wieczór definitywnie zakończył pewien etap w naszym życiu. Oboje musieliśmy się rozejść i pójść swoimi ścieżkami, ale łączą nas wspomnienia i tego nikt nam nie odbierze. To zawsze było, jest i będzie częścią nas.
Przytuliłam Kubackiego i zacisnęłam powieki, żeby się nie rozbeczeć. Musiałam być twarda, nawet jeśli dawne demony z przeszłości chciały by było inaczej. Pierdolcie się i idźcie do kogoś innego.
*
Gdy byłam dzieckiem i trwał sezon w skokach, to co weekend zasiadałam na swoim miejscu na podłodze przed ekranem telewizora (by mieć lepszy widok na wszystko i nie obchodziło mnie zdanie mamy, że sobie popsuję wzrok) i zachwycona podziwiałam jak skoczkowie wybijają się z progu i lecą, nie spodziewiałam się, że kiedykolwiek będzie mi dane pojawić się na Igrzyskach Olimpijskich. Co prawda byłam tu w pracy i nie mogłam zapominać o swoich obowiązkach, ale w środku jarałam się jak helikopter w ogniu, co ciężko było mi ukryć. To było coś niesamowitego być w Soczi, wśród tych wszystkich olimpijczyków, czuć tę atmosferę na własnej skórze i przeżywać to na żywo. Konkursy Pucharu Świata również przynosiły wiele emocji, lecz nie dało się tego porównać z Igrzyskami, które odbywały się co cztery lata i dla sporej części sportowców mogły to być pierwsze i zarazem ostatnie takie zawody. Tym bardziej każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony, wygrać, stanąć na podium, móc się cieszyć i płakać ze szczęścia, ściskając w dłoni medal. Jako wieloletni kibic nie mogłam doczekać się aż cała zabawa się zacznie i miałam nadzieję, że zapamiętamy te Igrzyska na długo, a nasi sportowcy sprawią wiele radości polskim kibicom, zarówno tym, którym udało się pojawić w Rosji, jak i tym, którzy będą wszystko podziwiać w telewizji.
Podświadomie czułam, że te dwa tygodnie w Rosji zapamiętam na zawsze, ale nie spodziewałam się, że taki będzie ich przebieg i będę chciała wracać do Polski już po pierwszym konkursie indywidualnym...
* * *
Rajrajrajrajraj, jak to kiedyś śpiewał Romoren.
Rozdział powstawał w bólach i im dalej brnę w pisanie tej historii, tym wydaje mi się, że jest coraz gorzej. Może to i dobrze, że zostało max. 5 rozdziałów i się żegnamy.
Już jesteśmy po konkursach w Sapporo (ciekawe, kiedy to odeśpię...), a ja wciąż żyję tym, co było w Zakopanem. Ahhhh. :D
Jak tu jesteście to dajcie jakiś znak, okej?
Do następnego!
RAJRAJRAJRAJ <3 Cały czas słyszę wyjącego BERa i pieję gorzej, niż na reklamie z Kotem. Proszę, niech to będzie naszym hymnem, co? W tej naszej małej berowej solidarności musimy mieć jakiś hymn! A nie możemy być oklepane i śpiewać Glow!
OdpowiedzUsuńOkej, to tak słowem wstępu. Asdfghjkl, Dejvi wrócił, kocham to. Nie, żebym nie uwielbiała Fannemenalnego, ale jednak Dzióbacki to Dzióbacki. Ta rodzima słabość ma większą siłę. Nawet, jeśli sądzę, że on tutaj taki matołowaty jest i czasem mam ochotę wytarmosić go za te cud blond kłaki. Ale to Dejvi. Nasz kochany, wspaniały, przekątny Dejvi, który tutaj był taki, że tylko mogę westchnąć. Fajny był. Taki słodki ze swoimi pytaniami, nieco niewinny. Wyobraziłam sobie tę jego zadumę i och, Dejvi. Na pewno myślał o odżywce!
Teraz mnie tylko ciekawi, co takiego stało się w Soczi, że Natasza po pierwszym konkursie będzie chciała wrócić do domu. Uwaga, uruchamiam szare komórki. Hm. Dejvi był 31. Czy Dejvi się wkurzy? Czy Dejvi powie coś złego? Jak tak, to ma przechlapane. No ale nic, czekamy.
I jak to max 5 rozdziałów? Nie zgadzam się! :(
Jest 3:03, a ja byłam, nadrobiłam, jestem i będę. Zapuszczam tutaj korzenie, chociaż zostało tak mało rozdziałów :(
OdpowiedzUsuńTo teraz ja mówię Kamil, wy mówicie Stoch
OdpowiedzUsuńKamil!
eee jestem znaczy ;)
Ja normalnie nie mogłam sobie wyobrazić Dzióbao w trakcie takiej poważnej rozmowy, ale koniec końców to całkiem urocze, że się jej podjął (i wcale mi nie przeszkadza piwsko, a wręcz przeciwnie!).
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że ten cały stres i podchody były tylko po to, by zadać pytanie "Ty i Fannemel?" Zawsze mówiłam, że to 165cm chodzących kłopotów i proszę, Kubacki podziela moją opinię :D
Zazdrośnik z niego swoją drogą. Paskudny paskudnik co miesza. Nie wiem czego się spodziewać dalej, więc po prostu grzecznie poczekam. Grzecznie, ale niecierpliwie.
Pozdrawiam!
[love-needs-to-fly]
[]make-the-moment-last
Rozkmina nad włosami Dawida wygrała wszystko.
OdpowiedzUsuńEeeej, ta końcówka jest nie fair. CO DALEJ????? Jak ja mam teraz żyć? Pisz szybko.
I nie strasz na nawet, że tak mało zostało do końca..
No okej, wreszcie zostawię coś po sobie, bo jeszcze chyba nic tutaj nie pisałam (skleroza tak bardzo).
OdpowiedzUsuńWłosy Dawida zasługują, by o nich mówić, ba, by pisać w ff o nich. Temat rzeka! <3
W ogóle czy jest osoba, która nie ma słabości do Dejviego?
A zakończenie tak bardzo złe, bo tak bardzo trzeba się zastanawiać i fiksować z domysłów i w ogóle dodaj rozdział jak najszybciej, zanim moje szare komórki spłoną od tego myślenia (a myślę, że szare komórki będą mi jeszcze potrzebne, więc cała moja szczątkowa inteligencja w Twoich rękach).
I tak ogólnikowo i krótko na koniec, Ty i Twoje opowiadanie macie ogromną okejkę od Cam!
Pozdrawiam.
/freidrehen
/pata-w-gapa