W ciągu kilku sekund przed oczami stanęło mi całe moje
dzieciństwo. Kiedy zabierał mnie na plac zabaw, kupował zabawki i czytał na
dobranoc. Był przy mnie kiedy płakałam, bo pierwszy raz spadłam z rowerka i
stłukłam sobie kolano. Mogłam liczyć na niego, gdy potrzebowałam szczerej
rozmowy i rady. Wystarczyła jedna kłótnia, parę słów i rozwód rodziców, by to
wszystko odeszło w niepamięć. Wszystkie wspomnienia upchnęłam gdzieś na dnie
mojej świadomości, by się tym nie zadręczać, bo tak było z pozoru najłatwiej.
Oszczędziłam sobie trudnych konwersacji, łez i nerwów, ale ileż można unikać
mężczyzny, który mnie wychował, mimo iż nie byłam jego biologiczną córką?
Miałam ochotę uciec stamtąd i nie musieć przez to przechodzić,
lecz skoro już Kuba się pofatygował, przywożąc mnie do Wrocławia, to nie mogłam
tak po prostu stchórzyć. Zresztą, co miałam do stracenia?
Nacisnęłam dzwonek i
wyczekiwałam. Przez głowę przeszła mi myśl, co by było gdyby okazało się, że go
nie ma, bo zapomniał o naszym spotkaniu. Jakbym się czuła? Zła i rozczarowana?
Czy może jednak poczułabym ulgę, że nie musiałam stawać z nim oko w oko? Nic
już nie wiedziałam.
Szczęk zamka, dźwięk
otwieranych drzwi i w końcu cicho wypowiedziane moje imię. Spojrzałam na niego
z lekkim uśmiechem na ustach, który miał dodać pewności siebie nam obojgu.
Zmieszany gestem ręki nakazał mi wejść do środka, po czym wskazał żebym udała
się do pokoju dziennego.
Miałam tyle pytań, które
chciałam zadać, ale się bałam. Boże, czemu ja od zawsze musiałam zachowywać się
jak jakiś ćwok, tchórz i cholera wie kto jeszcze?
Po dłuższej chwili
dołączył do mnie, niosąc w ręce kubek z herbatą. Popatrzyłam na niego z
wdzięcznością i zrobiłam miejsce obok siebie na kanapie. Usiadł obok mnie i w
milczeniu siedzieliśmy przez jakiś czas, dopóki on nie postanowił banalnego
pytania jakim było „Jak się czujesz?”.
Jak się czułam? Niepewnie.
Niezręcznie. Źle. Ale moja odpowiedź była równie prosta: „Dobrze”. Co innego
mogłam powiedzieć po takim czasie?
I znowu ta pieprzona
cisza, która mi ciążyła i stresowała jeszcze bardziej. Dlaczego znaleźliśmy się
w takim punkcie? Czemu nie mogliśmy znowu ze sobą żartować? Czy to wszystko
musiało się tak potoczyć?
- Ja i twój biologiczny
ojciec przyjaźniliśmy się od dziecka – zaczął nagle opowiadać. Uniosłam brwi ku
górze i spojrzałam na niego, chcąc by mówił dalej. – Wspólne imprezy, setki
głupich pomysłów, podrywy, ale też potrafiliśmy ze sobą szczerze rozmawiać o
swoich problemach… - zwiesił głos i westchnął. – Później poznał twoją mamę. I
nigdy wcześniej nie widziałem go tak szczęśliwego, jak wtedy gdy byli razem.
Ponownie przerwał, by
spojrzeć na mnie. Niepewnie położyłam mu rękę na ramieniu i kiwnęłam głową,
żeby kontynuował.
- Pewnego dnia przyszła do mnie twoja mama cała zapłakana. Nie wiedziałem, co się dzieje, dopóki nie powiedziała mi, że jest w ciąży. Ona i Paweł mieli w planach wyjazd do jego rodziny za granicę, gdzie chcieli zacząć wspólne życie, ale nie spieszyło im się do zostania rodzicami.
- Co było dalej?
- Zostawił ją i wyjechał. Nie był gotowy na bycie ojcem - zakończył, po czym wstał i podszedł do okna. Ta historia również go wiele kosztowała. Babranie się w przeszłości nie jest niczym przyjemnym, a ja dobrze o tym wiedziałam. - Podczas ciąży zbliżyłem się do twojej mamy i zakochałem się w niej. Staraliśmy się być dobrymi rodzicami, wychować cię na dojrzałą i odpowiedzialną osobę. Nie obchodziło mnie to, czy jestem twoim biologicznym ojcem czy nie, bo od zawsze byłaś moją córką i nic w tej kwestii się dla mnie nie zmieniło.
Poczułam jak łzy płyną po moich policzkach, jak stopniowo oczyszczały mnie z tego bólu i smutku związanego z tymi wszystkimi kłamstwami i nieporozumieniami. Żałowałam tego, że nie potrafiliśmy wyjaśnić sobie tego wcześniej. Może wtedy nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz. On dalej traktował mnie jak córkę, lecz ja nie wiedziałam, kim ten człowiek był dla mnie.
- Dlaczego się wyprowadziliśmy do Wrocławia?
- Przecież wiesz, że dostałem awans i przeniesiono mnie tutaj...
- Nie - przerwałam mu ostro. - Chcę znać prawdziwy powód.
Odwrócił się do mnie przodem, ale jego wzrok gdzieś błądził. Rozglądał się po pokoju, patrzył na stolik, ściany, podłogę, tylko nie na mnie. Jego milczenie doprowadzało mnie do szału.
- Wrócił do kraju i twoja matka się z nim kilka razy spotkała - wyznał i nasze spojrzenia się spotkały. Zacisnęłam zęby i już byłam gotowa ruszyć do wyjścia, ale wolałam wysłuchać tego do końca. - Moja zazdrość była szczeniacka, ale nie potrafiłem inaczej. Dałem twojej matce wybór: nasza rodzina albo powrót do swojego ukochanego sprzed lat.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Ta cała historia... Miałam wrażenie jakby całe moje życie w jednej chwili stało się jakąś słabą meksykańską telenowelą. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, by parę sekund później chwycić torebkę i wyjść z mieszkania. Nie zatrzymywał mnie. Nawet na to nie liczyłam.
Chciałam być daleko stąd.
Chciałam uciec.
Chciałam wyparować.
*
Zawody w Willingen były ostatnimi przed zbliżającymi się Igrzyskami. Okazały się one dla naszej ekipy całkiem udane, gdyż oba konkursy wygrał Kamil, zaś Maćkowi, Piotrkowi, Jaśkowi i Dawidowi udało się zapunktować, więc do Polski wracaliśmy w dobrych humorach i dało się wyczuć to podekscytowanie u olimpijskich debiutantów.
A ja czułam się zagubiona, nie wiedząc co robić dalej. Ostatnie wydarzenia mi ciążyły i nie mogłam udawać, że wszystko jest w porządku. Nawet nie miałam za bardzo z kim o tym porozmawiać przez ten szał związany z Soczi. Do tego odkąd wróciłam z Hornindal nie miałam okazji pogadać z Fannemelem, bo Norwedzy na niemieckie konkursy przyjechali rezerwową ekipą.
Musiałam sobie wszystko poukładać na nowo. Tak jak puzzle. Każdy element pasujący do siebie w życiowej układance. Jeden mały błąd i nagle nic już do siebie nie pasowało. Miałam rodzinę, przyjaciół, chłopaka, a teraz nie wiedziałam czy mogę ufać samej sobie. Boże, jak nie telenowela, to melodramat. A to nie tak miało być. Nie tak.
*
Słońce powoli chowało się za horyzont, rzucając pomarańczową poświatę na podłogę w pokoju. Leżałam na łóżku z książką w dłoniach, gdy wtem ktoś zaczął się do mnie dobijać na komórkę. Jakież było moje zaskoczenie, gdy na ekranie wyświetlało się imię Dawid.
- Słucham?
- Hej - usłyszałam po drugiej stronie jego zdenerwowany głos. - Co u ciebie?
- Jakoś leci - odpowiedziałam, nie bardzo wiedząc jak się zachować. - Coś się stało?
- Nie... Tak... To znaczy... Chciałabyś może pójść ze mną na piwo?
Byłam niemal pewna, że się przesłyszałam. Może mi się to przyśniło?
- Natka? Halo, jesteś tam?
- Eeee... - zawiesiłam się na moment. Nie, to chyba jednak nie był sen. To jednak nie zmieniało faktu, iż nie miałam bladego pojęcia, dlaczego Kubacki chciał wyciągnąć mnie na piwo. - Jasne, możemy iść. O której?
- Wpadnę po ciebie o 19.
Nie zdążyłam już nic powiedzieć, bo się rozłączył.
Cholera, zapewne chciał porozmawiać o tym, co ostatnio odwaliłam u niego w domu. W sumie to nie było nic takiego, ja tylko poznałam jego dziewczynę i zaraz po tym zwiałam w drogę powrotną do Zakopanego.
Eh, Kozłowska, narobiłaś, to teraz musisz to posprzątać.
* * *
Nie pytajcie.
Możecie mnie zabić.
Dno, dno, dno.
Za błędy przepraszam.
- Co było dalej?
- Zostawił ją i wyjechał. Nie był gotowy na bycie ojcem - zakończył, po czym wstał i podszedł do okna. Ta historia również go wiele kosztowała. Babranie się w przeszłości nie jest niczym przyjemnym, a ja dobrze o tym wiedziałam. - Podczas ciąży zbliżyłem się do twojej mamy i zakochałem się w niej. Staraliśmy się być dobrymi rodzicami, wychować cię na dojrzałą i odpowiedzialną osobę. Nie obchodziło mnie to, czy jestem twoim biologicznym ojcem czy nie, bo od zawsze byłaś moją córką i nic w tej kwestii się dla mnie nie zmieniło.
Poczułam jak łzy płyną po moich policzkach, jak stopniowo oczyszczały mnie z tego bólu i smutku związanego z tymi wszystkimi kłamstwami i nieporozumieniami. Żałowałam tego, że nie potrafiliśmy wyjaśnić sobie tego wcześniej. Może wtedy nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz. On dalej traktował mnie jak córkę, lecz ja nie wiedziałam, kim ten człowiek był dla mnie.
- Dlaczego się wyprowadziliśmy do Wrocławia?
- Przecież wiesz, że dostałem awans i przeniesiono mnie tutaj...
- Nie - przerwałam mu ostro. - Chcę znać prawdziwy powód.
Odwrócił się do mnie przodem, ale jego wzrok gdzieś błądził. Rozglądał się po pokoju, patrzył na stolik, ściany, podłogę, tylko nie na mnie. Jego milczenie doprowadzało mnie do szału.
- Wrócił do kraju i twoja matka się z nim kilka razy spotkała - wyznał i nasze spojrzenia się spotkały. Zacisnęłam zęby i już byłam gotowa ruszyć do wyjścia, ale wolałam wysłuchać tego do końca. - Moja zazdrość była szczeniacka, ale nie potrafiłem inaczej. Dałem twojej matce wybór: nasza rodzina albo powrót do swojego ukochanego sprzed lat.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Ta cała historia... Miałam wrażenie jakby całe moje życie w jednej chwili stało się jakąś słabą meksykańską telenowelą. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, by parę sekund później chwycić torebkę i wyjść z mieszkania. Nie zatrzymywał mnie. Nawet na to nie liczyłam.
Chciałam być daleko stąd.
Chciałam uciec.
Chciałam wyparować.
*
Zawody w Willingen były ostatnimi przed zbliżającymi się Igrzyskami. Okazały się one dla naszej ekipy całkiem udane, gdyż oba konkursy wygrał Kamil, zaś Maćkowi, Piotrkowi, Jaśkowi i Dawidowi udało się zapunktować, więc do Polski wracaliśmy w dobrych humorach i dało się wyczuć to podekscytowanie u olimpijskich debiutantów.
A ja czułam się zagubiona, nie wiedząc co robić dalej. Ostatnie wydarzenia mi ciążyły i nie mogłam udawać, że wszystko jest w porządku. Nawet nie miałam za bardzo z kim o tym porozmawiać przez ten szał związany z Soczi. Do tego odkąd wróciłam z Hornindal nie miałam okazji pogadać z Fannemelem, bo Norwedzy na niemieckie konkursy przyjechali rezerwową ekipą.
Musiałam sobie wszystko poukładać na nowo. Tak jak puzzle. Każdy element pasujący do siebie w życiowej układance. Jeden mały błąd i nagle nic już do siebie nie pasowało. Miałam rodzinę, przyjaciół, chłopaka, a teraz nie wiedziałam czy mogę ufać samej sobie. Boże, jak nie telenowela, to melodramat. A to nie tak miało być. Nie tak.
*
Słońce powoli chowało się za horyzont, rzucając pomarańczową poświatę na podłogę w pokoju. Leżałam na łóżku z książką w dłoniach, gdy wtem ktoś zaczął się do mnie dobijać na komórkę. Jakież było moje zaskoczenie, gdy na ekranie wyświetlało się imię Dawid.
- Słucham?
- Hej - usłyszałam po drugiej stronie jego zdenerwowany głos. - Co u ciebie?
- Jakoś leci - odpowiedziałam, nie bardzo wiedząc jak się zachować. - Coś się stało?
- Nie... Tak... To znaczy... Chciałabyś może pójść ze mną na piwo?
Byłam niemal pewna, że się przesłyszałam. Może mi się to przyśniło?
- Natka? Halo, jesteś tam?
- Eeee... - zawiesiłam się na moment. Nie, to chyba jednak nie był sen. To jednak nie zmieniało faktu, iż nie miałam bladego pojęcia, dlaczego Kubacki chciał wyciągnąć mnie na piwo. - Jasne, możemy iść. O której?
- Wpadnę po ciebie o 19.
Nie zdążyłam już nic powiedzieć, bo się rozłączył.
Cholera, zapewne chciał porozmawiać o tym, co ostatnio odwaliłam u niego w domu. W sumie to nie było nic takiego, ja tylko poznałam jego dziewczynę i zaraz po tym zwiałam w drogę powrotną do Zakopanego.
Eh, Kozłowska, narobiłaś, to teraz musisz to posprzątać.
* * *
Nie pytajcie.
Możecie mnie zabić.
Dno, dno, dno.
Za błędy przepraszam.
Chciałabym takie "dna" pisać.
OdpowiedzUsuńAż żałuję czasami, że to nie jest gotowa książka, bo najchętniej usiadłabym i przeczytała całość jednym tchem. No nic, muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać, co tam ten Dawid wymyślił :)
No i doczytałam, ba, nawet pozbierałam się po Fannemelu - ogierze, bo nagle gdzieś ten ogier zaginął i stał się ciepłą kluseczką :D albo tylko robi takie wrażenie, ale jeśli udaje, to świetnie mu idzie!
OdpowiedzUsuńI w ogóle, podoba mi się pomysł, lubię "międzynarodowe" połączenia, ale nie takie na siłę typu - bohaterka jest siostrą Stocha, dziewczyną Morgiego i szwagierką Hilde w tym samym czasie / hejt na takie opowiadania.
Czekam niecierpliwie na kolejny! Chcę już wiedzieć co wymyślił Dawid, chcę wiedzieć jak się potoczy relacja z Fannisem i w ogóle chcę wszystko wiedzieć!
Nie pogardzę, jeśli mnie poinformujesz jak coś się pojawi :D
[make-the-moment-last.blogspot.com]
[love-needs-to-fly.blogspot.com]
[ruliny.blogspot.com]