Przed przylotem do Norwegii domyślałam się, że dużo czasu będę spędzać sama. Fannenel pojechał do Lillehammer na treningi i zostawił mnie na kilka dni samą. Cholernie się ekscytował tym, że leci na Igrzyska Olimpijskie do Soczi, a ja cieszyłam się razem z nim. Podobnie zresztą było z polską kadrą, choć tam nie obyło się bez małej afery i zgrzytu, spowodowane decyzją Kruczka o nie zabraniu do Rosji Murańki. Jedni twierdzii, że jak nie teraz to kiedy? Drudzy zaś sądzili, że Klemens powinien nabrać jeszcze doświadczenia oraz że pod wpływem presji i rangi zawodów mógłby się "spalić". Oliwy do ognia dolewał ojciec Klimka, który komentował decyzję trenera polskiej kadry w mediach, co nikomu się nie spodobało.
A ja czułam się jakby z boku tej całej sytuacji, jedynie czytając wiadomości sportowe. Mieszkanko Fannisa stało się moim nowym azylem, w którym się zamknęłam i wychodziłam tylko po zakupy do znajdującego się nieopodal marketu. Przy okazji nauczyłam się najbardziej podstawowego dialogu po norwesku w sklepie, ale to chyba niezły początek do dalszej edukacji. W każdym razie pod nieobecność Andersa starałam się jakoś oderwać od dręczących mnie pesymistycznych myśli. Nadrabiałam zaległości w moich ulubionych serialach, czytałam, chodziłam na spacery, by pocykać zdjęcia, ale że nie znałam okolicy zbyt dobrze to wolałam się zbytnio nie oddalać. Dzięki tym kilku samotnym dniom mogłam przemyśleć wiele spraw, podjąć parę ważnych decyzji, by zacząć iść do przodu, a nie patrzeć w tył. Nie było to łatwe, ale musiałam się pozbierać. Może jeszcze nie do końca, lecz kawałek po kawałku, aż będę mogła być znowu sobą, ale taką zupełnie nową. O wiele lepszą wersją samej siebie.
Sobotni wieczór spędzałam leżąc na kanapie pod kocem i czytając książkę. Czekałam na powrót Fannemela, ale dochodziła 22, a jego wciąż nie było. Pewnie gdzieś zabalowali po drodze, w końcu w sezonie rzadko się zdarza, żeby skoczkowie mieli wolny weekend. I tak nie zamierzałam się kłaść zbyt prędko, bo czekałam na start drugiego konkursu w Sapporo. Oglądanie skoków o 2 w nocy? Czemu nie! W końcu sen jest dla słabych.
I kiedy już myślałam, że będę zmuszona oglądać zawody sama, Anders postanowił do mnie dołączyć. Odkąd tylko wszedł do mieszkania uśmiechał się od ucha do ucha, ale nie był skory do rozmowy. Zachowywał się dziwnie i zaczęłam się zastanawiać, co mu się tam rodzi w jego główce. Bynajmniej nie był pijany, bo raczej bym to zauważyła. Siedzieliśmy więc w milczeniu na kanapie przez całą pierwszą serię, gdy wtem blondyn poderwał się na nogi.
- Jedziemy na wycieczkę! - zakrzyknął wesoło. Cholera, on chyba naprawdę upadł na głowę. Albo może mu Bardal nartą przywalił? Nie zdziwiłabym się, w końcu Fannis potrafi być czasem wkurzający. - No chodź, nie ma mnie w Japonii, to i tak nie masz co oglądać.
- Wyobraź sobie, że nie oglądam skoków dla ciebie - to po pierwsze. Po drugie: gdzie niby mielibyśmy jechać? A po trzecie: jest 3 w nocy, to chyba nie jest dobra pora na jakieś wyjazdy - odparłam, opatulając się szczelniej kocem. Niezadowolony Anders wziął pilota, wyłączył telewizor, po czym wziął mnie na ręce i wyniósł z mieszkania, pomimo moich protestów i walenia pięścią w jego klatkę piersiową. - Postaw mnie, słyszysz? Nawet się nie ubrałam!
- Jakoś mi to nie przeszkadza.
- Anders, proszę cię, jak złapię anginę czy jakieś inne choróbsko to nie wyjadę do Polski, dopóki nie będę zdrowa.
- Jak dla mnie możesz zostać w Norwegii nawet do końca życia.
- Anders...
Zrezygnowany zróbił w tył zwrot i zaniósł mnie z powrotem do mieszkania. Trochę zrobiło mi się przykro, kiedy spostrzegłam, że entuzjazm z niego uleciał. Pocałowałam go w policzek i kazałam mu się nie dąsać, bo pojadę z nim na tę jego wycieczkę, tylko musiałam przebrać się w coś, w czym nie zamarznę na śmierć.
I tym sposobem po piętnastu minutach siedzieliśmy w samochodzie, jadąc do... No, nie wiem dokładnie gdzie, ale miałam nadzieję, że to będzie warte tego wszystkiego. Skupiony na drodze Norweg milczał jak grób i nawet moje świdrowanie go wzrokiem nie przyniosło żadnych efektów.
Po jakichś czterdziestu minutach znaleźliśmy się na miejscu, a to co zobaczyłam przerosło moje wszelkie oczekiwania. Fannemel nieco się rozchmurzył, kiedy zauważył moją reakcję na widok Hornindalsvatnet w blasku księżyca. Nie spodziewałam się, że skoczek zdecydował się na pokazanie mi najgłębszego jeziora w Europie, a już na pewno nie o takiej porze.
- Spacer?
- Spacer.
Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy wzdłuż skalnego murku, obserwując okolicę. Nie mogłam wyjść z zachwytu nad tym miejscem i chyba musiałam popukać się w czoło, że narzekałam na ten szalony pomysł z przyjazdem tutaj.
Trochę niepewnie splotłam swoje palce z Andersowymi, co on skwitował uśmiechem. Chciałam coś powiedzieć, ale w tamtym momencie jakiekolwiek słowa były czymś zbędnym.
Po kilkunastominutowej przechadzce dotarliśmy do ławeczki, która stała pod niewysokim drzewem, gdzie postanowiliśmy się zatrzymać.
- Dziękuję - powiedziałam, przerywając ciszę między nami. - Za ściągnięcie mnie do Norwegii, troszczenie się o mnie, wyrozumiałość, cierpliwość, zabranie mnie tutaj... Za wszystko.
- To ja powinienem ci dziękować - odparł, nie spuszczając ze mnie wzroku ani na moment. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaki jestem wdzięczny, że mnie nie spławiłaś, chociaż mogłaś to zrobić. W ogóle się nie znaliśmy, nie licząc tej nocy w Wiśle. A ty, nie wiedzieć czemu, zaufałaś mi i wpuściłaś do swojego świata. Pomimo tego, że kiedy spałaś to grzebałem w twoim telefonie, wyrzucałem papierosy i bywałem nadopiekuńczy. Dalej tu jesteś i za to ci dziękuję.
- Jestem i jeszcze trochę się ze mną pomęczysz.
- Poważnie? Mimo tego, że Kubacki cię przede mną ostrzegał?
Zamarłam. W zdziwieniu wybałuszyłam oczy, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia, że ktoś słyszał tamtą rozmowę, a szczególnie Fannemel, bo w końcu dotyczyła też jego.
- To pod hotelem... Ile z naszej rozmowy usłyszałeś?
- Wystarczająco dużo, by wiedzieć, że Dawid jest zazdrosny, a twoja mama coś przed tobą ukrywała.
Mój Boże...
Czułam jak wszystko do mnie wraca i uderza mnie mocno w twarz. Oh, to smutna rzeczywistość, od której starałam się uciec zamiast się z nią zmierzyć.
- Nie chcę o tym mówić. Nie dzisiaj - wymamrotałam po cichu, zerkając na Andersa.
- W porządku - zgodził się i objął mnie ramieniem. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam dłoń na spoczywającej na jego brzuchu ręce. - Chcę tylko żebyś wiedziała, że nigdy nie zrobiłbym czegoś, co mogłoby cię zranić.
Jego czułość sprawiała, że zaczęło zbierać mi się na płacz. Był dla mnie taki dobry, a ja nawet nie mogłam mu się odpłacić będąc z nim stuprocentowo szczera. W ciągu tych kilku miesięcy staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, lecz miałam obawy, że moje rosnące względem niego uczucia mogą to zepsuć, a ja bym sobie tego nie wybaczyła. Poza tym sprawa z Kubackim nie dawała mi spokoju, mimo że nie mogłam liczyć na więcej niż na zwykłą koleżeńską relację. Po raz kolejny stałam na rozstaju dróg, gdzie musiałam podjąć decyzję w którą stronę pójdę i nie mogłam się już z niej wycofać.
Spojrzałam na Andersa i uśmiechnęłam się sama do siebie. Chciałabym uporać się z demonami przeszłości, by móc ruszyć dalej. I miałam nadzieję, że kiedy już ruszę to Fannemel będzie przy mnie.
*
Na powitanie zostałam zmiażdżona przez Kubę, który przyjechał po mnie na lotnisko. Potem jednak dostało mi się za to, że podczas mojego pobytu w Hornindal odezwałam się do niego i Maćka zaledwie 2 razy: kiedy byłam już u Andersa i wczoraj, żeby przypomnieć o swoim istnieniu i poprosić, by któryś z nich mnie odebrał. Na stwierdzenie, że "Pewnie dobrze się bawiłam" wywróciłam oczami, bo to było oczywiste. Tydzień spędzony z dala od wszelkich problemów to było coś, czego potrzebowałam najbardziej. Ale przyszedł kres słodkiemu
lenistwu i już jutro wracałam do pracy, bowiem w weekend czekały nas ostatnie konkursy przed Igrzyskami Olimpijskimi.
- Jak było? Opowiadaj, a nie siedź jak taka cicha myszka w dziurze.
- Chyba pod miotłą. Jako kot powinieneś to wiedzieć.
Parsknął śmiechem i zerknął na mnie podejrzliwym wzrokiem. No nie, to teraz był ten moment kiedy zostanę zasypana milionem pytań. Lepiej byłoby gdybym zamknęła oczy i udawała, że śpię, ale przy nim taki numer nie przejdzie.
- Było fajnie, naprawdę. Anders mieszka w pięknej okolicy, więc narobiłam sporo zdjęć. Nie wiem, co byś chciał jeszcze wiedzieć? - rzekłam, szukając w torebce moich słuchawek, ale to było ciężkie, kiedy ma się w niej bajzel. W tym aspekcie byłam typową kobietą.
- Jak tam Fannemel? - zapytał, uśmiechając się przy tym znacząco. - I nie wykręcaj się, zaczęłaś się rumienić.
- Ugh, sobie znalazłeś temat do rozmowy - fuknęłam wściekle. - Powiedz mi lepiej, co do za ważna sprawa o której pisał Maciek?
- Dowiesz się, kiedy dojedziemy na miejsce - odpowiedział tajemniczo. - Jeszcze nam za to podziękujesz.
- Albo was zabiję.
No pięknie, następnym się zebrało na jakieś niespodzianki.
Po wielkich poszukiwaniach (czyli wywaleniu wszystkiego z torebki) znalazłam w końcu te pieprzone słuchawki, dzięki czemu mogłam odpłynąć przy dźwiękach piosenek Toma Odella. Zrezygnowana i zmęczona wkrótce zasnęłam, nie głowiąc się dłużej nad tym, gdzie Kuba mnie wiezie.
* * *
Był rozdział na mikołajki, to jest i na święta.
Przy okazji - licznik pokazuje ponad 10 tysięcy wyświetleń. Trochę wow.
Dziękuję każdemu, kto czyta tę historię, niezależenie czy komentuje czy nie (choć nie ukrywam, że fajnie byłoby poznać waszą opinię na temat tego, co tutaj publikuję).
Chciałabym Wam życzyć zdrowych i radosnych świąt, udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku. :) Bądźcie zdrowi, uśmiechnięci i silni w tym nadchodzącym 2015 roku! :)
Też chcę takiego Fannemela :(
OdpowiedzUsuńPowiedz, że teraz tylko z górki i nie szykujesz już żadnego dramatu...
Świetny rozdział, idealny na umilenie czasu.
Trochę za późno na "wesołych świąt", więc w takim razie szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia wszystkich planów i marzeń :)
Koty wiedzą co mówią! Mają dobry węch i wzrok! Fanni jest tutaj taki uroczy i kochany, opiekuje się Nataszą i jest gotów być cały jej i w sumie wszystko idzie w jakimś dobrym kierunku ii jak znam życie właśnie wtedy pojawi się Dejvi i wszystko się poklapcia :C Oby nie! Spóźnione - wzajemnie! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Fannemel zdecydowanie przesadza w byciu słodkim i kochanym. Mam ochotę wyciąć Nataszkę i zająć jej miejsce, nawet z tymi wszystkimi problemami. No bo która by nie chciała wybrać się na taką wycieczkę z takim fajnym facetem? Poza tym Norwegia, heloł, uwielbiam.
OdpowiedzUsuńNo i w ogóle Fannis jest taaaaaaki fajny. Zdecydowanie to on jest w stanie zapewnić Nataszy większe bezpieczeństwo i może dać jej o wiele więcej niż ten potargany Dzióbao, który nie tylko skacze, ale i myśli po przekątnej. Fannemelku, bądź dla Nataszki cały czas. :c
Wścibski ten Kuba! No ale co się dziwić. Ciekawam tylko, co to za ważną sprawę sobie Koty wymyśliły i czy serio Natka ich zabije. Moja męska intuicja nakazuje mi myśleć, że będzie grubo. I tego też się spodziewam, więc czeeeeekam niecierpliwie na nowy rozdział! I na Kubackiego, bo go się mało ostatnio zrobiło. Dejvi jaki jest taki jest, ale nie oszukujmy się, wszystkie go uwielbiamy. :3
Ucałowanko noworoczne! :*