wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 6.

Później wszystko się posypało.
No, może nie do końca wszystko, ale przede wszystkim na płaszczyźnie zawodowej. Widok Kubackiego mnie irytował i jeśli nie musiałam, to starałam się do niego nie odzywać. A kiedy zachodziła taka potrzeba to były to zwykle krótkie zdawkowe zdania, przy czym obrzucałam go chłodnym jak powietrze za oknami spojrzeniem. Niestety, nasze relacje wpływały również na grupę, czego starałam się uniknąć, lecz nie zbyt mi się to udało.
Moi mili, w końcu przyszła zima. 
Teoretycznie. W kalendarzu można było dostrzec iż zbliżają się święta zaś w Polsce za wiele śniegu nie było, choć w Zakopanem nie można było narzekać na jego brak.
W dzień Wigilii, Fannemel zadzwonił do mnie na Skype z życzeniami. Obawiałam się trochę rozmowy z nim, bo chcąc nie chcąc wzięłam sobie do serca słowa tego dupka. Znaczy Dawida. Wiecie jak to jest - bierzecie imię Dawid, przestawiacie literki, parę wyrzucacie, inne wstawiacie i voila! Z Dawida robi się dupek.
Ale Andersowi nie mogłam tego powiedzieć, nawet jeśli mnie korciło, gdyż byłam ciekawa jego reakcji. Wyśmiałby mnie? Zignorował to? A może obraziłby się i już nigdy więcej do mnie nie odezwał? Wolałam nie ryzykować.
Poza tym z pewnością nie uznałby mnie za normalną, gdybym powiedziała: "Wiesz, mój były facet, który mnie nienawidzi i mną gardzi, powiedział że powinnam na ciebie uważać. Czy w tej twojej uroczej blond główce tli się myśl, że chciałbyś mnie znowu przelecieć, a potem już nigdy więcej nie wysłać nawet SMS-a z "Miłego dnia" po norwesku?". Sami widzicie, brzmiało to idiotycznie.
- Natasza? - głos Norwega wyrwał mnie z letargu. - Słuchasz mnie?
- Mhm - mruknęłam pod nosem i spojrzałam na niego. - Przepraszam.
- Eh, w porządku - westchnął ciężko, przeczesując włosy dłonią i pozwalając kilku blond kosmykom opaść na czoło. - Zawsze jesteś taka zamyślona i ciężko do ciebie dotrzeć - stwierdził z troską w głosie. - Na pewno u ciebie wszystko dobrze?
- Nie - przyznałam, nie zerkając w stronę kamerki ani ekranu laptopa. Z zaciekawieniem przyglądałam się swoim niedawno pomalowanym na miętowy kolor paznokciom, byle nie patrzeć na niego i wyraz jego twarzy. - To wszystko jest skomplikowane.
- Hej, nie musisz o tym mówić, jeśli nie chcesz.
- Dzięki.
- A teraz spójrz na mnie i pięknie się uśmiechnij - nakazał, a ja bez przekonania wykonałam jego polecenie. - Wiesz jak to mówią: jaka Wigilia, taki cały rok, nie?
- Oby nie. Nie widzi mi się każdego dnia patrzeć jak Kuba po kryjomu opycha się ciastem i się ze mną nie dzieli - odparłam i się zaśmiałam.
- Popatrz na to z drugiej strony: będziemy ze sobą cały rok rozmawiać. Nie każda dziewczyna ma szansę pogadać z Andersem Fannemelem, mała!
- Jeszcze raz nazwiesz mnie "mała", to połamię ci narty, krasnalu.
- Dobrze, mała, niech ci będzie.



Święta minęły spokojnie, o ile można spokojnie spędzać Boże Narodzenie w towarzystwie Maćka i Kuby, ale w każdym razie nie mogłam narzekać na nudę i nie miałam czasu myśleć nad tym, co wydarzyło się ostatnio. Oczywiście oboje byli na mnie źli, że nie pojechałam do Wrocławia chociażby na jeden dzień, lecz i tak mogli być ze mnie dumni, bo pokwapiłam się by zadzwonić do mamy z życzeniami. Wykręcenie tego numeru kosztowało mnie więcej niż cokolwiek innego, dlatego też starałam się nie przeciągać, czym sprawiłam swojej rodzicielce zawód. Miałam nadzieję, że kiedyś znowu będziemy mogły rozmawiać godzinami, będę mogła się jej zwierzać, plotkować i chodzić z nią na zakupy. Ale to jeszcze nie był ten moment. 
Rozpoczął się Turniej Czterech Skoczni, powoli wkraczaliśmy w decydującą fazę sezonu. Za niedługo konkursy w Polsce, podanie składów na Igrzyska i w końcu najważniejszy punkt - Soczi. Każdy skok miał wielką wagę w walce o miejsce w składzie. Wystarczył błąd, chwilowy spadek formy, by dotychczasowa ciężka praca poszła na marne. Byłam zdania, że Łukasz nie popełni błędu i wybierze skład, który nas godnie zaprezentuje. 
Byliśmy po pierwszym konkursie w Oberstdorfie. Po tym jak zaszaleli w Engelbergu apetyty wśród kibiców, dziennikarzy, a także nich samych wzrosły. Niestety, w Niemczech nie było już tak kolorowo jak w Szwajcarii, aczkolwiek tragedii nie było. 
Następnie skoczków czekał noworoczny konkurs w Ga-Pa. I jak co roku zawodnicy nie mogli sobie pozwolić na huczne świętowanie Sylwestra. Tym razem postanowiliśmy kulturalnie napić się po kieliszku szampana, posiedzieć trochę i poczekać na fajerwerki, choć to ostatnie nie udało się wszystkim. 
Na dziesięć minut przed północą poszłam po kurtkę i chwilę później wyszłam z hotelu na spacer, by móc pobyć trochę z samą sobą. Kręciłam przez kilka minut pod budynkiem hotelu, wyczekując przyjścia nowego, 2014 roku. Nie byłam fanką robienia sobie postanowień, lecz pragnęłam by ten rok był inny i lepszy niż pozostałe. Byłam gotowa na zmiany, ale tym razem te dobre, które wniosłyby więcej radości do mojego życia.
Nie pobyłam długo w swoim towarzystwie, bo właśnie dopadli mnie Ziobro z Biegunem, a zaraz za nimi biegł Murańka ciskając w nich śnieżkami. Krzysiek i Jasiek oczywiście wymyślili sobie, że będę służyć za ich tarczę, więc po chwili śnieg wylądował na mojej twarzy, co wywołało śmiech u skoczków. Wkurzona już chciałam coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy głośny huk. Wpatrywaliśmy się w siebie przez kilkanaście sekund, gdy nagle niebo zrobiło się kolorowe. Zachwycona przeniosłam wzrok na kolorowe fajerwerki wybuchające nad naszymi głowami. 
Uśmiechnęłam się sama do siebie i do myśli kotłującej się w mojej głowie: To musi być dobry rok.

*

Z Innsbrucka wyjeżdżaliśmy w całkiem dobrych humorach, mimo że warunki uniemożliwiły przeprowadzenia drugiej serii konkursu. Kamilowi udało się wskoczyć na ostatni stopień podium, więc może ludzie zluzują i przestaną tak go przyciskać, w końcu do Igrzysk jeszcze miesiąc i nie było powodu, żeby panikować. 
Byliśmy gotowi do odjazdu, gdy Maciek spostrzegł, że Kubacki gdzieś zniknął i nie wiadomo dokąd polazł.
- Jest z nami Jasiek, jest z nami Kamil, ale nie ma Dawida, gdzie jest, kurwa, Dawid? - zaśpiewał Klemens, po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. - Chociaż to mi się dzisiaj udało.
- Daj spokój, następnym razem będzie lepiej - rzekł Kamil i poklepał go po ramieniu. - Dobra, może trzeba go poszukać?
Kruczek kręcił z głową niedowierzaniem, że przyszło mu trenować takich nieogarniętych ludzi jak polska kadra skoczków, ale hej! Przynajmniej zawsze działo się coś ciekawego.
Rozeszliśmy się w różnych kierunkach, by znaleźć tego blondasa, który gdzieś się zaszył. Czemu nikt nie wpadł na to, że może on chce zostać w Austrii, porzucić skoki i zostać kozicą górską? A tak to musiałam krążyć wokół Bergisel i wypatrywać, gdzie Mustaf się podział, choć nie miałam na to ochoty. W sumie to powinnam była jeszcze skoczyć do Fannemela, bo obiecałam mu, że porozmawiamy po konkursie, ale on również przepadł jak kamień w wodę.
- Natka? - usłyszałam nawołujący głos Dawida. Odwróciłam się i zobaczyłam blondyna w jednym kawałku i lekko się uśmiechającego. To na mój widok? Wątpiłam w to, ale on nazwał mnie Natką. Już zdążyłam zapomnieć jak to zdrobnienie brzmi, kiedy to on je wypowiadał. - Muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego? - zapytałam, stając naprzeciw niego. 
Spojrzałam na skoczka, który miał minę jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu zrobił krok w moją stronę, pociągnął za rękę w stronę dwóch autobusów. Zatrzymaliśmy się między nimi i sterczeliśmy przez chwilę gapiąc się na siebie, gdy niespodziewanie Kubacki pochylił się nade mną i... pocałował! Tak po prostu przytknął swoje wargi do moich, składając na moich ustach czuły pocałunek. Wplótł dłoń w moje włosy, nie pozwalając odsunąć się nawet na milimetr. Cholera, dziwne... Dziwnie przyjemne.
- Dejvi?
- Natka, cholera, jak ja za tobą kurewsko tęskniłem...
- Cóż za słownictwo - wytknęłam mu i zachichotałam. Tego tylko brakowało bym teraz zachowała się jak słodka idiotka. - Nie wiem jak mogłeś się za mną stęsknić, skoro przebywam z wami cały czas.
- Ale nie o taką tęsknotę mi chodzi - odparł, głaszcząc mnie po policzku. - Brakowało mi twego dotyku, ust, tego jak nazywasz mnie Dejvim.
- Dejvi - rzekłam i wtuliłam się w niego. - Nic już z tego nie rozumiem. 
- Wyjaśnię ci wszystko, ale nie teraz. 
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Dawid cmoknął mnie w czoło i pociągnął za rękaw w stronę naszego autokaru. Szliśmy spokojnym krokiem, milcząc i nie patrząc na siebie. Kurna, a miałam być rozsądna! Z drugiej strony - gdybym przestała pakować się w niezręczne sytuacje, to nie byłabym sobą.
Obejrzałam się, by po raz ostatni popatrzeć na skocznię i wtedy dostrzegłam Fannemela stojącego z zawiedzioną miną. Pomachałam do niego na pożegnanie, po czym pognałam do wołającego i ponaglającego mnie Kota.

* * *

Cześć.
Jest tu kto?
Trochę mnie nie było, ale wracam.

PS. Z kim się widzę na LGP?
PS2. Natasza i Dawid zachowują się jakby mieli okres. Ah, te huśtawki nastrojów.

7 komentarzy:

  1. Ohoho, co tu się dzieje! Wcale nie musisz być rozsądna, Natka, to w końcu Dejvi jest! Z drugiej strony jest Fannemel... nie, wciąż Kubacki wygrywa! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie i jeszcze raz nie. Mówię nie Fannemelowi ;D no człowiek mnie odrzucił po baletach w Zakopanem ;P Dejvi jest sto razy lepsiejszy! :3 i nasz, polski! (chociaż tak bardzo kocham Norwegów) :D
    ja się widzę z Tobą w Wiśle! a Ty się ze mną widzisz?:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, jestem wcześniej niż zapowiadałam, ale to może nawet i lepiej, bo jeszcze jako tako myślę. No to do pracy rodacy, trzeba skomentować rozdział, na który tak długo się czekało!
    Moje Dawidki i moje Anderse, moje słońca kochane, stęskniłam się za Wami!
    Och, jak ja lubię perspektywę Nataszki i te wszystkie jej docinki skierowane pod adresem Dzióbao. Nawet, jeśli ja to ogółem Dejviego bronię i słowa złego nie dam powiedzieć, to tak: tutaj ewidentnie jemu się należy, a w ogóle, to Nataszka jest mistrzynią pojazdu po Różowym Dejvim. I mam moje pozwolenie, bo można się nieźle ubawić. Dawid->Dupek, toż to od razu widać!
    No i ogólnie, to ja tego dupkowatego Dawidka bardzo lubię. Mimo wszystko. Mimo to, że jest dupkiem. A może nie jest? :(
    Ale z drugiej strony pojawia się Anders-Jestem-Kurewsko-Słodki-Fannemel i ja ot już nie wiem, kogo ja przy Nataszce chcę. Bo on jest taki zupełnie inny niż Dawid. On jest wyrozumiały, cierpliwy, spokojny, a Dawid bardziej porywczy i... zakochany (nie wykluczamy uczuć u Fanniego oczywiście). BOŻEEEE. Jak mnie Dejvi rozwalił, rozczulił i roz... nie, nie rozebrał. Rozpłakałam się trochę przez niego, bo on ją tak pocałował, powiedział, że za nią tęskni i był przy tym taki autentyczny, że nic, tylko ukochać mocno. I to jego nazywanie jej "Natką". Taki trochę powrót do przeszłości. I dzisiaj stwierdziłam, że Nata i Dejvi to do siebie pasują jednak. W ogóle! Że on po ryju od niej nie dostał, to cud! I to chyba o czymś świadczy, co? Tylko co jego tak na czułości wzięło? Mannery się skończyły? Cukier spadł? Nie drażę, cieszę się. Jak milutko. Tylko ten smutny Anders na końcu mnie rozwalił, bo on widział, on robi sobie nadzieje, on lubi Nataszę.
    Wiesz co. Wybierać między Fannemelem a Kubackim, to jak między pizzą a frytkami, nie dałabym rady, obie rzeczy uwielbiam. :( Natasza, współczuję Ci, babo, masz moje błogosławieństwo. A ja czekam na wyjaśnienia Dawidka.

    Ze mną się widzisz, jakbyś jeszcze nie wiedziała, albo o tym zapomniała, albo nie wiem.
    Miesiączka to trudny czas, aczkolwiek wierzę, że razem ją przetrwamy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeeeee... siedzę i próbuję zebrać szczękę z podłogi. Wryłaś mnie w fotel tym rozwojem akcji i ja... jej, nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem. Bo Dejvi zrobił coś, czego się totalnie nie spodziewałam i coś, co mnie totalnie chwyciło za serce. Ale jest też ten Fannemel i... Boże, jestem w kropce (....................... zgadnij w której?XD). Nie no, już chyba nic bardziej konstruktywnego z siebie nie wykrzeszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Dejvi zrobił to specjalnie. Bo widział Fannemela. I tylko dlatego. I chcę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładnie piszesz i potrafisz pisać...chociaż takie opowiadania to nie mój klimat zdecydowanie..to przyjemnie się czytało i spędziło tutaj chwile czasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aj, pięknie, pięknie, pięknie!
    Andreas jest bezapelacyjnie słodki, kiedy mówi 'mała' i to naprawdę można mu wybaczyć. Jest intrygujący i taki inny od Dawida. Chociaż poleciał pięknym tekstem, to ja jednak tego nie kupuję! Bo niby chcę uchronić Natasze od Fannemela, ale sam się lepiej nie zachowuje, a tak w ogóle to mi się wydaje, że bardziej sam chce coś na tym ugrać, ale mogę się mylić!
    W każdym razie uwielbiam tego bloga i ich wszystkich i ciebie, geniuszu! ;D

    OdpowiedzUsuń