poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 5.

Kolejne dni płynęły powoli i wydawało się, że weekend nie nadejdzie. Minuty ciągnęły się jak godziny, wskazówki zegara przesuwały się leniwie jak na lekcjach matematyki w liceum. 
Następnym punktem tegorocznego Pucharu Świata było Lillehammer, gdzie reprezentacja Polski po raz pierwszy w historii miała wziąć udział w konkursie mieszanym, a oprócz tego chłopaków czekały dwa konkursy indywidualne, zaś nasze panie jeden.
Norwegia to państwo, które widniało na liście moich marzeń od bardzo dawna i czekało, aż będę mogła je odhaczyć. Wreszcie miałam okazję je zobaczyć, choć na zwiedzanie nie było czasu, mimo tego cieszyłam się jak dziecko na myśl o świątecznych prezentach. 
Wracając do tematu Norwegii - pewien mieszkaniec tegoż pięknego kraju zaprzątał moje myśli i nie dawał spokoju ciągłymi SMS-ami. Taki był z niego spryciarz - podczas gdy ja niewinnie drzemałam sobie w jego łóżku hotelowym, on zabrał mój telefon i pozwolił sobie do siebie zadzwonić, tym samym zdobywając mój numer. Podziwiam, że chce mu się wydawać pieniądze na mnie, lecz nie mogłam zaprzeczyć - miło było się budzić i przeczytać wiadomość typu "Dzień dobry, miłego dnia". Zawsze mogłam rozwalić komórkę o ścianę czy zmienić operatora, problem w tym, że to jego "nękanie" zaczęło mi się podobać. Najczęściej pisał po angielsku, jednakże czasem też w swoim ojczystym języku, zmuszając mnie do użycia słownika. Dobry sposób na naukę norweskiego, polecam każdemu.
W przeddzień naszego wyjazdu postanowiłam odwiedzić babcię. Może to było wariactwo, ale potrzebowałam się komuś wygadać, a nikt nie potrafił mnie tak wysłuchać jak ona, nawet moje ulubione Koty, choć wiedziałam, że gdybym potrzebowała szczerej rozmowy, to mogłam na nich liczyć. Ale to babcia zawsze przy mnie była, stała po mojej stronie niezależnie od sytuacji i nigdy mnie nie oceniała. 
Pchnęłam metalową furtkę, po czym przekroczyłam próg cmentarza.
Chodziłam przez chwilę między alejkami, przyglądając się mijanym nagrobkom. Poczułam jak dreszcze przebiegają mi po plecach na widok grobów małych dzieci. Istotek, które nie zaznały smaku życia, bo zostały zebrane zbyt wcześnie. 
Nie znosiłam takich miejsc, bo wprawiały mnie w przygnębienie, przypominając, jaki człowiek jest kruchy. Jest, a dzień później już go nie ma. Słyszysz jego śmiech, a chwilę później do twoich uszu dobiega twój płacz z żalu i tęsknoty za zmarłym. 
Natychmiast otarłam spływające po policzku łzy. No nie mogłam się tak rozklejać za każdym razem, kiedy tutaj byłam. Gdybym mogła, to już nigdy bym się tu pojawiła. 
- Cześć babciu.
Położyłam znicz na płycie na grobka, następnie podniosłam dekiel, by móc odpalić knot. Szybkim ruchem zapaliłam świeczkę i założyłam przykrywkę z powrotem, żeby wiejący wiatr nie zgasił ognia. 
- Wiesz, chyba zaczynam lubić pracę asystentki Kruczka - mówiłam, sprzątając babciny grób i zastępując wypalone świeczki nowymi. - Podróżuję, jestem blisko moich przyjaciół, poznaję nowych ludzi. Nigdy bym nie pomyślała, że niemieccy skoczkowie są tak zakręceni, nie sposób się przy nich nudzić.
W końcu mogłam oddać się modlitwie. Prawdę powiedziawszy nie należałam do bardzo wierzących osób, lecz wolałam myśleć, że gdzieś tam na górze jest moja babcia i ma się dobrze, ja także wtedy czułam się lepiej i było mi lżej na sercu. 
Mijająca mnie kobieta uznała chyba, iż jestem obłąkana, skoro gadałam do siebie. Nie. Ja mówiłam do mojej babci i miałam w nosie, co myśleli sobie inni o moich dziwactwach.
Nie miałam bladego pojęcia, ile tam stałam. Robiło się coraz ciemniej, a ja nie zamierzałam się stamtąd ruszyć, dopóki nie usłyszałam jak ktoś się zbliża. Odwróciłam się za siebie i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Kamila, u którego wymalowała się ulga na twarzy.
- Co ty tu robisz? 
- Wszyscy cię szukają. Pani Małgorzata odchodzi od zmysłów! - odparł, przytulając mnie do siebie. - Trochę się tu zasiedziałaś.
- Nic mi nie jest - rzekłam, ciągnąc go w stronę wyjścia. - Jestem już dużą dziewczynką, nie trzeba mnie pilnować.
- Oj, czasem jednak trzeba. Jest późno, mogło ci się coś stać, a ty mądralo nikomu nie powiedziałaś dokąd idziesz.
Wywróciłam oczami i kilka minut potem siedzieliśmy w samochodzie Stocha. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, jakie moje zachowanie było skrajnie niemądre i nieodpowiedzialne. Dochodziła 22! Zrobiło mi się głupio, że doprowadziłam do sytuacji, w której trzeba było wszcząć poszukiwania, bym ruszyła dupę w stronę domu Kotów.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie. - Nie wyglądasz za dobrze.
- "Nie wyglądasz dobrze" - to zdecydowanie słowa o których marzy każda kobieta, by usłyszeć je od mężczyzny - burknęłam i westchnęłam ciężko. - Przepraszam. Wiem, że bywam trudna.
- Czasem - zaśmiał się, spoglądając na mnie kątem oka. - Mam pytanie.
- Jakie?
- Co teraz z tobą i Dawidem?
- Teraz nic. Kiedyś... Kiedyś było coś.
- Fajne "coś" z was było.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Tak, Kamil miał rację. Ja i Kubacki tworzyliśmy naprawdę zgrany duet, który mógł trwać aż do teraz, gdybym tego nie spieprzyła. Moja więź z Dejvim była wyjątkowa, z jednej strony przyjaciele, zaś z drugiej para zakochanych. Patrząc na nasze relacje teraz, nie mogę uwierzyć, że nasze drogi się w pewien sposób rozeszły w dwóch różnych kierunkach. 
Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Podziękowałam za podwózkę, pożegnałam się z Kamykiem i podreptałam w stronę drzwi wejściowych. Weszłam do środka, ściągnęłam kurtkę oraz buty i wpadłam jak szalona do salonu, czego od razu pożałowałam. Siedząca w fotelu osoba była ostatnią, jaką chciałam w tamtej chwili widzieć.

*

Kruczek pozwolił mi oraz skoczkom niebiorącym udziału w konkursie mieszanym zostać w hotelu. Wobec tego siedziałam w pokoju z Miętusem, Żyłą, Biegunem,  Ziobrą, Hulą i Kubackim trzymając kciuki za naszych. Podczas gdy panowie komentowali każdy skok, wybuchając co chwilę niekontrolowanym śmiechem, ja siedziałam zamyślona i wpatrzona w ekran telewizora. 
Z letargu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMS-a. Wzięłam telefon do ręki, by odczytać wiadomość. 
"Wyjrzyj przez okno."
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, po czym podniosłam się z łóżka. Norweg stał pod hotelem i machał do mnie, abym zeszła na dół. Spojrzałam na polskich skoczków, którzy nie zwracali na mnie zbytniej uwagi. Wzięłam kurtkę z wieszaka, oznajmiłam, iż idę na papierosa i pobiegłam do marznącego na zewnątrz Fannemela.
- Nie miałeś czasem wspierać swoich kolegów? - zapytałam, kiedy dzieliło nas zaledwie kilkanaście kroków.
- Miałem, wynudziłem się i przyszedłem do ciebie - odpowiedział i wyciągnął do mnie rękę. Uśmiechnęłam się podejrzliwie, po czym wyminęłam go i usiadłam na ławce. - Oj, nie bądź taka zimna.
- Ale ja wolę taka być, bo tak jest łatwiej. - Wyjęłam papierosa z paczki, ale nawet nie zdążyłam go wziąć do ust, bo Anders mi go wyrwał. Powinien zostać zawodowym wyrywaczem. Fajek oczywiście, bo na więcej go nie stać. - Powiedz mi: czego ty ode mnie tak naprawdę chcesz? 
- Może cię lubię? Pomyślałaś o tym?
- Gdybyś mnie lubił, to byś zapytał o mój numer, nie sterczał pod moim oknem i nie zabierał papierosów.
Skoczek zachichotał pod nosem i niespodziewanie objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego jak na wariata, na co on znowu się roześmiał. Naćpał się? No tak, ten śnieg wyglądał podejrzanie. Cocaine,  so much cocaine. 
- Chcę tylko, żebyś mi zaufała. O nic więcej nie proszę.
Nie miałam podstaw do tego, by to robić, ale nic nie traciłam, a nuż coś jeszcze mogłam zyskać. Uniosłam kąciki ust ku górze i bez słowa oddaliłam się od Andersa. W drodze powrotnej dostałam od niego kolejną wiadomość.
"Nie zawiodę Cię."
Przy wejściu do hotelu natknęłam się na dobrze znanego mi osobnika. Stał z rękami w kieszeniach kurtki, zwieszoną głową i nietęgą miną. Wchodząc do środka poczułam, jak Dawid łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w swoją stronę.
- Uważaj na niego, dobrze ci radzę - wysyczał, puszczając moją dłoń. - Sprawia wrażenie miłego, ale pobawi się tobą, a potem cię zostawi. 
- Straciłeś prawo do ingerowania w moje życie dawno temu - odgryzłam się. 
- Jak nie będę w nie ingerować to skończysz jak twoja matka, która nawet nie wie z kim cię zrobiła.
Tego było już za wiele. Miał prawo być na mnie zły i krytykować to, jak wobec niego postąpiłam. Ale nikt na świecie nie mógł obrażać kobiety, która wydała mnie na świat, zwłaszcza Dawid Kubacki, który chwilę po tych słowach masował swój obolały od uderzenia policzek. 

* * *

Dobry wieczór.
Po tym jakże miłym piątkowym popołudniu, kiedy objadałam się mannerami i po raz kolejny miałam szczęście spotkać Dejviego robię z niego potwora.
Rozdział nie należy do najlepszych, ale kiedy maj minie i skończę poprawiać oceny to obiecuję poprawę.
Przepraszam, jeśli u kogoś nie komentuję, ale krucho u mnie z czasem. Nadrobię to. A jeśli ktoś chce podrzucić mi swoje opowiadanie, to zapraszam do zakładki "spamownik".

8 komentarzy:

  1. powiem ci kochana, że zaczyna się dziać. czekam na następny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaram się. I to nie tylko dlatego, że jest gorąco w Murzynkowie, tylko dlatego, że rozdział taki fajny, Dejvi tak bad, Fannis taki słodki i w ogóle jest super. Ale od początku.
    Norwegia! Kocham Norwegię. Kocham też Norwegów, ale ogólnie kocham wszystko co norweskie z łososiem włącznie. I ja to bym chciała mieć taką motywację do nauki norweskiego, jak ma Natasza. No bo kurczę, z takim Fannemelem to już bym umiała więcej niż tylko "Mama na imię..." i tak/nie. Nieważne. Anders taki kochaniutki tutaj z tymi swoimi porannymi smsami, że normalnie aww i owww. I kocham go.
    Cmentarze... Brr, nie lubię cmentarzy nigdy nie polubię. Także szacun dla Naty, że potrafiła tam tyle przesiedzieć. Z początku w ogóle myślałam, że jak idzie do babci, to będzie jakaś wdechowa staruszka, a tu takie smutne coś. :( No smutek. Ale takie wygadanie się, nawet gdy nikt nie odpowiada, też jest dobre i bardzo pomocne. Zawsze to jakieś ulżenie sercu, no nie?
    Kocham Kamila. Ogólnie go kocham, ale kocham go tutaj, bo pociągnął Nataszę za język i wiemy mniej więcej, jak kiedyś wyglądały jej stosunki z Dejvim. No i na chorągiewkę Schustera, walić Fannemela (wybacz Anders, Kochanie, next time), ALE NIECH TE CZASY WRÓCĄ. Ja po prostu jestem wyczulona na szczęście Dzióbao. A że był szczęśliwy z Nataszą to ja nie mam wątpliwości.
    Majndfakujesz mnie. Z jednej strony Dejvi, z drugiej strony Fannis. I ja kompletnie nie wiem, co mam z tym zrobić. Jeden fajniejszy od drugiego i taki krag życia nam się tutaj robi. Dejvi, czy Fannis, Fannis czy Dejvi. Moje serce jest w strzępkach, tego nie da się wybrać. Jakby to był Kot zamiast Dzióbao, to od razu bym powiedziała, że Anders na litość pańską. Ale tak? Ughghghgh. Nawet jak Dejvi wyskakuje z takim tekstem jak na końcu i jest nie wiadomo jakim chujkiem, to ja go kocham. Dejviego nie da się nie kochać. NIE DA. Nie można nie kochać człowieka w czapce o kolorze mannerowej miłości! (Zjadłabym Mannera).
    No i co to będzie, co to będzie... Usiądę i poczekam na szósteczkę. Czuję, że będzie się działo. :3
    Kocham!
    Walterek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli na razie Fannemel to ten dobry, a Dawid zły? Jakoś tak... Mam wrażenie, że jeszcze nam tu namieszasz :D
    No ale fakt faktem, że ostatnia scena to już przegięcie. Też bym dała w pysk. Zasłużył :D
    A rozdział cudowny jak zawsze, to oczywiste:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Help, leję z Dejva. XD Jest tutaj taki... dziki? Nie wiem, czy to dobre określenie. Nie spodziewałam się, że wplączesz tutaj Fannemela, ale jestem mile zaskoczona. Pan Dzióbao niech się lepiej nie odzywa, bo i tak już przegina. Na miejscu Nataszy pieprznęłabym go jeszcze raz, ale to tylko moja opinia. XD
    Tymczasem zapraszam do mnie na "coś".
    http://niewidziectegocowemnietkwi.blogspot.com/
    Pozdrawiam i czekam na następny, k. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawid przesadził i to ostro ;/
    No ok, zostawiła go i tak dalej, ale żeby aż matkę obrażać? Nie ładnie Dejvi.
    Fannemel faktycznie wydaje się strasznie miły i zabawny, oby nikogo nie udawał! Dawid chyba ma swoje podstawy, aby twierdzić inaczej...
    pozdrawiam i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, dlaczego, ale właśnie w tej chwili przypomniała mi się nasza rozmowa o Dejvim Tarzanie i nie mogę ze śmiechu XD Ale postaram się coś mimo to napisać w miarę logicznego (HAHAHA) XD
    Wiesz, że lubię Dejviego takiego nieokiełznanego, jaki jest tutaj. Taki trochę nieprzewidywalny, nigdy nie wiadomo, co zrobi, co powie, jak się zachowa. I choć trochę przesadził z przekazem, to jednak może ma rację co do Fannemela? Nigdy nie wiadomo, co Ci się tam w głowie kroi... e, zanczy jakie zamiary ma Norweg :D
    Nie, chyba nie wyszło logicznie. Czyli jak zawsze :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Proooszę . Napisz jeszcze jakieś opowiadanie o Marco Reusie :3 W ogóle uwielbiam czytać Twoje opowiadania, są świetne (tak jak ten rozdział *-*). A pamiętam jak czytałam o piłkarzach BVB . cudo :3 Jeszcze raz, prooszę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też bym pieprznęła Dziubao w mordę na miejscu Nataszy. Aniołku trochę kultury

    OdpowiedzUsuń