Kto by pomyślał, że ten nieznany nikomu dotąd Thomas Diethart, wygra Turniej Czterech Skoczni? Młody skoczek z Austrii stał się rewelacją, podobnie jak jego ojciec, który w szale radości chciał się przedostać do swojego syna. Pod pachą trzymał różową pluszową świnkę, która prawdopodobnie służyła ich rodzinie za talizman. Cóż, jak widać - przydała się.
Przyglądałam się stojącym na podium Diethartowi, Morgensternowi i Ammannowi, gdy wtem poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach. Odwróciłam się i zobaczyłam Fannemela, który po chwili pociągnął mnie za rękę i zaczął przedzierać się przez tłum.
- Gratuluję dzisiejszych świetnych skoków - powiedziałam, kiedy znaleźliśmy się z dala od wszystkich i mogliśmy porozmawiać przez chwilę zanim nasze ekipy zaczną się zbierać.
- Dzięki - odparł, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Co u Kubackiego?
Szczęka mi opadła, kiedy usłyszałam to pytanie. Po chwili dotarło do mnie, że muszę dziwnie wyglądać z rozdziawioną buzią, więc musiałam się zebrać w całość. Cholera, miałam nadzieję, że nikt nas wtedy nie widział, dopóki Dawid mi nie wyjaśni, co w niego wstąpiło.
- To skomplikowane - rzekłam i zwiesiłam głowę, skupiając wzrok na czubkach swoich butów. - Nawet bardzo skomplikowane.
- Eh, Natasza... - westchnął ciężko i ujął moją twarz w dłonie. - Martwię się o ciebie.
- Nie musisz, wszystko jest w porządku - zapewniłam go łamiącym się głosem. Norweg założył mi za ucho kosmyk włosów i pocałował w czoło, po czym przytulił do siebie. - Wszystko jest w porządku - powtórzyłam, wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Próbujesz przekonać mnie czy siebie? - zapytał, nie wypuszczając mnie ze swoich objęć. - Nie zrozum mnie źle. Jak zobaczyłem cię całującą się z nim, to nie wiedziałem, co myśleć. Nie chcę, żeby znowu cię zranił.
- Nie pozwolę na to. - Odsunęłam się od niego delikatnie. - Poza tym... Ja też go zraniłam.
Nagle Anders cały się spiął, obserwując coś za moimi plecami.
A raczej kogoś.
Wyswobodziłam się z uścisku Fannemela i odwróciłam w stronę Kubackiego, który patrzył wilkiem na Norwega. Staliśmy tak, dopóki Dawid nie wyminął nas, potrącając mnie przy tym ramieniem. Zachwiałam się lekko i gdyby nie Fannis, leżałabym na śniegu. Ucałowałam go szybko na pożegnanie, a po chwili pobiegłam za Dejvim, który pewnie nie wiadomo co sobie wyobrażał o naszej dwójce. Nie zdawałam sobie sprawy jak to może z boku wyglądać. Kurwa, a wszystko tak dobrze się układało!
- Poczekaj! - krzyknęłam, nie mogąc go dogonić. Chyba musiałam w końcu zabrać się za swoją kondycję i odstawić fajki. - Dawid, stój!
Ale on był głuchy na moje wołanie. Narzucał coraz większe tempo i zatrzymał się, kiedy znalazł się przy naszym autobusiku, w którym siedzieli wszyscy, czekając na nas. Rozmawiając z Andersem musiałam stracić poczucie czasu, skoro byliśmy gotowi do odjazdu. Posłałam wszystkim przepraszający uśmiech i zajęłam miejsce obok Maćka, który od razu zaczął zadawać milion pytań, na które nie miałam ochoty odpowiadać. Wobec tego założyłam słuchawki na uszy, by pogrążyć się w muzyce i choć na parę godzin zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Kot widząc, że nic w tym temacie nie wskóra i nie namówi mnie do zwierzeń, przez resztę drogi nie odezwał się do mnie ani słowem. Świetnie. Widocznie wszyscy byli gotowi gniewać się na mnie o największe możliwe pierdoły.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam Beatlesom przenieść mnie do lepszego miejsca, gdzie jednorożce biegają, chmury są z waty cukrowej, a w ogrodzie miałam staw, w którym zamiast wody była czekolada. Aż się głodna zrobiłam.
- Natasza! - usłyszałam rozdzierający krzyk, który głośnością przebił moje ukochane "Love me do".
- No co? - warknęłam wściekła. Nie dadzą człowiekowi trochę odpocząć i pomarzyć o łakociach. - Czego, kurwa, znowu ode mnie chcecie?
- Żebyś przestała śpiewać. Chcieliśmy się przespać - wyjaśnił spokojnie Kamil z rozbawieniem na twarzy. - Niezły koncert, ale naprawdę, nuć pod nosem.
Czułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem. No tak, jeszcze tego brakowało, żebym na moich skocznych chuderlaków nawrzeszczała. Przeprosiłam ich za moje wycie i obiecałam, że to się już nie powtórzy. Westchnęłam ciężko, schowałam telefon do torby, po czym oparta o Maćkowe ramię również próbowałam zasnąć. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem taka zmęczona, kiedy po paru minutach odpłynęłam.
*
- O, cześć Mustaf! Nie spodziewałem się ciebie.
- Cześć. Uhm, ta, bo widzisz... Jest Natka?
- Eee... Tak, jest na górze. Pokój na końcu korytarza.
- Dzięki.
Kurwa, co on tutaj robił?
Z prędkością światła próbowałam nieco ogarnąć nieład na moim łbie, splatając włosy w kucyka. Wybrał sobie świetną porę na wizytę, doprawdy, zajebistą wręcz. Ugh, co ja się przejmowałam? Przecież to tylko Kubacki. Tak, mogłam sobie wmawiać. Dobra, Natasza, koniec histeryzowania. Ulubione dresy i bluza to idealny na strój na przyjęcie swojego byłego, który za tobą tęsknił i się z tobą całował parę dni temu.
- Przeszkadzam? - zapytał, wchodząc bez pukania do pokoju. Gdyby to był ktoś inny to zapewne wytknęłabym o braku manier, ale... ale to był Dejvi. - Mogę przyjść kiedy indziej.
- Nie wygłupiaj się - odparłam i uśmiechnęłam się do niego. - Wszystko gra?
- Czemu pytasz?
- Oh, no wiesz, jakoś wcześniej nie miałeś zwyczaju do mnie wpadać. Więc?
Usiadł na brzegu mojego łóżka, wpatrując się w swoje blade dłonie. Stanęłam nad nim i przeczesałam palcami jego włosy, które opadały mu na czoło, przysłaniając jego prawe oko. Podniósł głowę do góry, przenosząc swoje niebieskie ślepia na mnie. Z każdą sekundą czułam jak ta cisza mnie przytłacza, ale nie chciałam na niego naciskać. Jeśli chciał pomilczeć, to w porządku, mogłam mu w tym potowarzyszyć. Byleby tylko był ze mną i nie odchodził.
- Kiedy wyjechałaś, poczułem się jakby ci na mnie nie zależało - odezwał się w końcu. - Gdyby było inaczej, to dowiedziałbym się wcześniej albo pożegnałabyś się ze mną. Ale ty zostawiłaś mi jedynie liścik, który z wściekłości potargałem, zaraz po jego przeczytaniu.
- Jak mogłeś tak pomyśleć? - mój głos stał się piskliwy. Nawet nie wiem kiedy do oczu napłynęły mi łzy. - Powinieneś wiedzieć, że nigdy nie chciałam cię zranić.
- Był moment, gdy... Gdy byłem gotów jechać za tobą. Szukać cię - mówił, cały czas na mnie patrząc. - Odpuściłem. Z każdym dniem narastała we mnie złość do ciebie, aż zdałem sobie sprawę, że nienawiść pomoże mi szybciej się z tym wszystkim uporać.
Rękawem bluzy wytarłam swoje mokre policzki. Wiedziałam, że to było nieuniknione, musieliśmy rozprawić się z przeszłością, która nie pozwalała nam normalnie żyć i warczeliśmy na siebie przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że Dawid tak bardzo to przeżył. Byłam wtedy zwykłą, niczym nie wyróżniającą się siedemnastolatką, trochę popieprzoną i całym sercem kochającą skoki. On zaś był dwudziestolatkiem, który zaliczył już swoje pierwsze występy w Pucharze Świata i marzył o wskoczeniu do kadry A, co mu się udało.
- Przepraszam za to w Wiśle, bo zachowałem się jak buc. Do tego to moje dziwne zachowanie w Austrii...
- Było minęło. Teraz już będzie lepiej.
Uniósł kąciki ust ku górze, tym samym sprawiając, że jego twarz się rozpromieniła. Wstał z miejsca, pocałował mnie w policzek, po czym ruszył w stronę drzwi. Patrzyłam jak opuszcza pomieszczenie, gdy wtem odwrócił się i powiedział coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.
- Pocałowałem cię w Innsbrucku, bo pragnąłem przez moment znów poczuć, że jesteś moja.
Ale ja byłam twoja, Dawid. Cały czas.
*
Starałam się za wszelką cenę opanować targające mną emocje, ale z marnym skutkiem, bowiem zaczęłam z płaczem biegać po domu. Kuba złapał mnie za ramiona i mocno do siebie przytulił, chcąc mnie uspokoić, ale ja nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Po upływie jakichś dziesięciu, może piętnastu minut siedziałam z braćmi Kot i ich rodzicami w salonie, którzy wyczekiwali wyjaśnień, dlaczego zerwałam się w środku nocy i biegałam jak opętana.
- Zadzwonili do mnie ze szpitala, że moja mama miała wypadek... I ona... I ja... Boże... Nie ma jej, odeszła, straciłam ją...
* * *
Męczyłam, męczyłam i wymęczyłam.
Dziękuję, że komentarze pod szóstką. Dobrze wiedzieć, że jeszcze tu jesteście. <3
2 tygodnie do LGP, kochani! :D
Dejvi, chyba źle cię oceniłam. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńTo teraz masz bojowe zadanie, wesprzyj ją.
A rozdział cudowny. :)
Och, Dejvi! Jesteś ... czasem przeuroczy i w tych swoich chwilach bucowatości i chyba zazdrości rozgrzeszony. I kurczę, chyba teraz Natasza będzie go najbardziej potrzebować, to straszne stracić mamę.
OdpowiedzUsuńChociaż nie wiem dlaczego, bardziej kibicuję Fannemelowi. Ta słabość do niegrzecznych, o moja słodka udręko!
Czekam na następny, pozdrawiam ;*
DEJVIIIIIIIIII. Mój malutki, kochany Dejvi jest przeuroczy i przesłodki i z całą moją ogromną miłością do Andersa, to jednak jestem team Kubacki i koniec kropka. Chociaż Fannemel jest tutaj taki kochany i martwi się o Nataszę, jest troskliwy i czuły, to jednak Dejvi jest tym, który ją zna, który wie, czego potrzebuje i tym, którego ona potrzebuje najbardziej. I w zasadzie to było mi Dawida szkoda, gdy zobaczył ją z Andersem, bo sytuacja była trochę dwuznaczna i mógł sobie nie wiadomo co pomyśleć. A przecież jeszcze parę dni wcześniej pocałowali się i wydawało się, że może będzie lepiej? Nic dziwnego, Dejvi poczuł się trochę skrzywdzony, zawiedziony, bo to widać jak jemu zależy na tym, aby to, co było kiedyś wróciło. I to jest takie awww. c: I to jak on jej się otworzył i powiedział jej wszystko, co czuł to też miałam ochotę go uściskać, bo to było śliczne. Wyobraziłam sobie, jak Natka stoi przed nim i przeczesuje mu tę jego anielska czuprynę i jak się do siebie uśmiechają i och, to było piękne.
OdpowiedzUsuńA końcówka... A końcówka jest straszna. I najbliższy czas będzie czasem próby dla ich dwójki. Dla Natki, dla Dejviego, którego obędzie potrzebowała... I dla Fannisa też.
Wybacz, ze tym razem tak krótko i bez ładu i składu, ale coś mnie się wena ostatnio nie trzyma. Ściskam Miranka i już nie mogę się doczekać LGP. <3
Super rozdział. Chociaż trochę się gubię w uczuciach Nataszy. Na szczęście wyjaśniła się sprawa z Dejvim, ale za to zdarzyła się taka tragedia. Ciekawe, który pierwszy będzie starał się pocieszyć biedną Nataszę i co się z nią dalej stanie? Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńJuż miałam nadzieję, że wszystko wyjdzie na prostą, a tu kolejna tragedia... Czyli samo życie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że teraz ma tyle przychylnych jej osób obok siebie. Wsparcie przyda się jak nigdy.
A ogólnie mówiąc - cudowny rozdział, ale to żadna nowość :)
szkoda mi dziewczyny, zapowiadało się, że wreszcie jej się ułoży w życiu, a tu taka tragedia :(
OdpowiedzUsuńdobrze, że ma prawdziwych przyjaciół obok siebie :)
jeśli tylko masz ochotę to zapraszam do mnie na opowiadania
z Mariuszem Wlazłym http://staramsiebyckimchceszwtedyopadamzsil.blogspot.com/
albo Michałem Kubiakiem i Kubą Popiwczakiem siostrasiatkarza.blogspot.com/