niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 4.

Leżenie w wannie pełnej piany było na liście tych pozornie prostych rzeczy, a jednocześnie niezwykle przyjemnych. Chyba że miało się upierdliwych przyjaciół, którzy dobijali się do łazienki, ale ja to bezczelnie ignorowałam. Nie powinnam była się tak zachowywać, bo teoretycznie nie byłam u siebie, jednak w praktyce rodzina Kot stała się moją rodziną. Moi rodzice mnie kochali, lecz nie mogłam wybaczyć ciągłych kłamstw i tego, jak mnie potraktowali. Nawet jeśli próbowali to odbudować i kontaktować się ze mną, co dla mnie nie miało żadnego znaczenia. Jedyna osoba, która zawsze przy mnie była, wierzyła i ukrywała moje przewinienia nie żyła i tego faktu nie mogłam zmienić, choć chciałam tego z całych sił. 
Po dziesięciu minutach pukania do drzwi oraz "grzecznym" proszeniu bym wyszła, postanowiłam w końcu opuścić łazienkę. To był chyba zły pomysł, bo omal nie upadłam na kafelki, kiedy Jakub wbiegł do środka i mnie potrącając, tym samym wygrał walkę o to, kto ją przejmie. Kuba uśmiechał się triumfalnie w stronę brata, który z politowaniem w oczach na mnie spojrzał.
- Dobrze się składa, bo musimy pogadać - oznajmił młodszy z Kotów i pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. 
Usadowiłam się grzecznie w fotelu, wyczekując tego, co ma mi do powiedzenia. W międzyczasie zdążyłam 3 razy policzyć jego dyplomy za osiągnięcia sportowe, szczelniej zawiązać szlafrok i spiąć mokre włosy w warkocz. Już powoli zaczęłam ziewać, bo ileż można tak milczeć?
- Co was łączy? - padło w końcu z jego ust, a mnie zmroziło.
- Nie wiem o kim mówisz - bąknęłam zakłopotana, wbijając wzrok w dłonie.
- Widziałem was jak rozmawialiście po konkursie, więc nie udawaj - nie dawał za wygraną.
- Zazdrosny jesteś czy co? - próbowałam odwrócić kota ogonem. Oh, świetny dobór słów, Nataszko, naprawdę. - To tylko kolega.
- Ja z kolegami się za rękę nie trzymam.
- To dobrze, bo zaczęłabym się o ciebie martwić. Wiesz, trochę to podejrzane, że jeszcze nie masz dziewczyny. Ludzie zaczynają szeptać...
- NATASZA!
- No dobra! - zawahałam się przez dłuższą chwilę, czy powinnam była wyznać mu całą prawdę. Przyjaźniliśmy się od dziecka, lecz ta noc miała pozostać między mną a Nim, taka była umowa. Umowa, którą zawarliśmy między jednym pocałunkiem a drugim,  między ściąganiem jego koszulki a rozpinaniem mojego stanika. Minęło tyle czasu od tamtych namiętnych chwil, ja wciąż z uporem maniaka wspominałam każdy szczegół. - Mieliśmy pewien mały... incydent.
- To raczej nie brzmi dobrze - rzekł, spoglądając na mnie podejrzliwie. Może tak nie brzmiało, ale rzeczywistość prezentowała się inaczej. Cholera, Natasza, za bardzo odleciałaś. - Coś więcej?
- Emh, no, my tak jakby...
- Powiedz mu w końcu, że się z nim zabawiałaś, zanim nas marzec zastanie. - Kuba stał oparty o framugę drzwi, patrząc na naszą dwójkę. - Te ściany mają uszy, w dodatku są cienkie, więc dzięki za rozrywkę pod prysznicem.
Wściekła podniosłam się z miejsca, po czym pobiegłam do swojego pokoju, zamykając się na klucz. Sekret wyszedł na jaw. Nigdy nie czułam tak palącego wstydu, który obejmował każdy skrawek mojego ciała. Chciałam za wszelką cenę się go pozbyć, zdrapać, zmazać, ale nie znałam sposobu, jak to zrobić. Wzięłam ze stolika nocnego paczkę papierosów, otworzyłam okno i położyłam się na łóżku. Miotało mną tyle uczuć naraz, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić. Gdyby można było cofnąć czas...

*

W Kuusamo było jeszcze gorzej niż przed tygodniem w Klingenthal. Zbyt silny wiatr uniemożliwił przeprowadzenie treningu i kwalifikacji, w efekcie czego resztę wieczoru spędziliśmy w hotelu i graliśmy w karty z nadzieją, że jutro wszystko pójdzie zgodnie z planem i będzie można skakać. Problem w tym, że po bodajże piętnastu (straciłam rachubę przy siódmej) partiach pokera można dostać kurwicy i karty są ostatnią rzeczą, na którą człowiek ma ochotę patrzeć. Przynajmniej w moim przypadku tak było i to nie dlatego, że ani razu nie wygrałam. Wcale nie dlatego, możecie mi wierzyć.
- Kto nie ma szczęścia w miłości, ten ma w kartach - rzekł Kamil i puścił do mnie oczko. - Wiesz co mam przez to na myśli?
-Wiem, ale jakoś u was się to nie sprawdza - powiedziałam, wzdychając ciężko. Znowu przegrałam. - Poza tym ja nie szukam nikogo.
- Ty nie, ale my tak - podchwycił Piotrek i wybuchnął tym swoim słynnym "hehe". - Kto to widział, żeby taka panna swego chłopa nie miała?
- Znajdziemy ci kogoś - dołączył się Jasiek. - Niemiec, Austriak? A może Norweg?
- Kurwa, gracie czy bawicie się w biuro matrymonialne? - uniósł się Kubacki, który po chwili cisnął kartami i wściekły jak osa wyszedł na korytarza. Natychmiast się poderwałam z miejsca, po czym pobiegłam za nim. Zastałam go przy drzwiach jego pokoju, gdy przekręcał klucz w zamku. Spojrzał na mnie z bijącym chłodem w niebieskich jak tafla wody tęczówkach. - Czego chcesz?
- Porozmawiajmy - powiedziałam łagodnie i zbliżyłam się do niego. - Wiem, że to ja nawaliłam. Żałuję tego, ale proszę, nie skreślajmy tego wszystkiego.
- Ja już to zrobiłem. W sierpniu 2010 roku, kiedy pojechałaś do Wrocławia bez pożegnania - oznajmił i się skrzywił. - Lepiej z nim sobie pogadaj. Widziałem, że macie wiele tematów do rozmów.
To powiedziawszy kiwnął głową w drugi koniec korytarza.
Stał tam, przysłuchując się "pogawędce" mojej i Dawida. 
Mustaf zatrzasnął drzwi za sobą, zostawiając mnie z Nim sam na sam, na hotelowym korytarzu. Cholera. Nie mogłam wiecznie przed nim uciekać, zwłaszcza że będziemy się ciągle widywać na zawodach.
Wdech, wydech, wdech, wydech.
Odwróciłam się na pięcie, a po chwili pomaszerowałam w jego stronę. Przywitał mnie z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy, jakby go ta cała sytuacja bawiła. Kretyn. 
- Już ode mnie nie uciekasz? - zapytał. - Nie smuć się przez niego.
- Nie smucę - bąknęłam, nie patrząc mu w oczy. - Może trochę.
Skoczek objął mnie w pasie, zamykając mnie w czułym uścisku. Wtuliłam się w niego, pozwalając płynąć łzom, a przy tym mocząc jego białą koszulkę. Głaskał mnie delikatnie po plecach, ciągnąc w stronę swojego pokoju. Cały czas szeptał, żebym się nim nie przejmowała, bo nie warto. Łatwo powiedzieć. Jak miałam olać kogoś, kogo kochałam i był moją pierwszą miłością? 

*

Nazajutrz obudziłam się z bólem głowy, ale to nie było niczym nadzwyczajnym. Przeraziłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie leżę w swoim hotelowym łóżku. W pomieszczeniu panował jeden wielki burdel, jak po przejściu tornado. 
- Wyspałaś się? 
- Co ja tu robię?!
- Spokojnie, do niczego nie doszło - zaśmiał się, wycierając swoje blond włosy ręcznikiem. - Zmęczona płakaniem i opowieściami o Kubackim zasnęłaś u mnie.
- Przysięgasz, że nic między nami nie było? - zapytałam przejęta, patrząc na niego. 
- Przysięgam - odparł. - Poza tym: spałaś w ubraniu, jakbyś nie zauważyła.
Oh, faktycznie. Kamień z serca.
- Dziękuję.
Zbliżyłam się do niego, chcąc ucałować go w policzek, a ta cwana bestia odwróciła głowę. Musnęłam jego miękkie wargi, przymykając powieki i kładąc rękę na jego policzku.
- Fannemel, ogierze, nieźle się tu bez nas zabawiasz! - krzyknął Hilde, który pojawił się w drzwiach w towarzystwie Stjernena.
No to pięknie...

* * *

Witam was w piękną słoneczną niedzielę, po 3 tygodniowej nieobecności spowodowanej lenistwem i brakiem weny. Maj się zacząć, luz coraz większy, to i ja więcej czasu poza domem spędzam niżeli na pisaniu, także 5 też nie wiem kiedy się pojawi.
Chciałam was jeszcze trochę potrzymać w niepewności, ale ta-dam: Anders Fannemel mówi dzień dobry. 
To "coś" powyżej z dedykacją dla mojego Waltera, który jutro rozpoczyna operację M. Miran jest z tobą! I za pozostałych maturzystów też trzymam kciuki. :)

6 komentarzy:

  1. Asdfghjkl, doczekałam się! I mam tak totalnie zrobiony dzień, że nie zdajesz sobie sprawy. No bo awww i owwww i w ogóle. Ale nie, zachowajmy powagę, komentarz na poziomie musi być!
    Ja bym zabiła, gdyby ktoś mi przerwał leżenie w wannie. Jednego Kota i drugiego bym za kark na sznurku do prania powiesiła, gdyby mi się tak dobijali do łazienki. Ale okej, poważne rozmowy Maciuś sobie wymyślił. No co za człowiek. W ogóle, to on jakiś taki zazdrosny się tutaj wydaje. No bo heloł, Fannemel (:3) nie może być zły! Tak samo jak złe nie jest trzymanie się z kimś za rękę. O jejku, też mi straszne.
    W ogóle to gadka Nataszy do Maćka jest rozbrajająca i ja kocham dziewczynę za te jej pojazdy. Mistrzu. :D
    Jezu, Pieteeeer, sam sobie chłopa znajdź, a nie wciskasz swój wiewiórzy nos w nie swój biznes. I o, Dejvi nam się zdenerwował. Biedny Dejvi. Kocham Dejviego. Dejvi się zezłościł! Daj mi przytulić Dejviego. :c (A w ogóle, to Dejvi jest zazdrosny, Dejvi kocha Nataszkę i jemu po prostu jest przykro.)
    Trąbki! Oto nasz Pan Tajemniczy pojawił się na horyzoncie! I się okazało, że on jest nie tylko dziwnie pewny siebie, nie jest też typem maczo, ale też służy ramieniem i koszulką do wypłakania się! Fajnie. :3
    No i w ogóle Fannemel. Taaak, trzy razy TAK, Pan Ładny przechodzi dalej! Tak pod pierwszym rozdziałem kminiłam, że jakiś Norweg albo Niemiec, bo Ty ich lubisz, ale potem zmyliło mnie to stanie na podium, a głupia ja nie wzięłam pod uwagę podium drużynowego, dlatego miałam jakieś myśli krążące wokół Wellingera i Hayboecka. Już nie wspominam o Kasai. XD No ale dobra, mamy Fanniego i ja jestem taaaaaak baaaaardzo szczęęęęęśliwa z jego powodu, że mnie aż nosi. :D Bo to jest Fannemel i to wszystko mówi. I teraz to ja już całkiem wpadłam w to opowiadanie, tak na 100%, bo jak już wiem, kto jest tym drugim, to już nie wytrzymam z dalszym rozwojem wydarzeń. No bo, heloł, Natasza właśnie przyznała, że KOCHAŁA DEJVIEGO. I co dalej? :>
    Aha. Hildziak. Pamiętaj, że ja lubię Hildziaka!

    A tak między nami już całkiem prywatnie, mój Ty drogi Miranku, to DZIĘKUJĘ. Jeszcze raz. Z resztą, jestem Walter, mam w ręku cały Puchar Świata i matura mnie nie złamie. Nie będzie mi jakaś matematyka czy geografia pluła w twarz, skoro mam swoje krótkofalówki i opaskę na szczęście!
    Kocham mocno mocno mocno mocno mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest takie kochane, takie pocieszene :d Zdążyłam się już pogubić w tym, co łączy Natasze z Kubackim, a co z Fannemelem, nieźle ma ta Nataszka naryte w głowie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko Bosko! FANMEL! :D aaaa, ostatnimi czasy bardzo go pokochałam,bo jest słodki :3 (jezu,ja to powiedziałam?!) ale w Zakopanem go nie lubiłam,bo był dla mnie niemiły :(
    No i Dejvi. DEJVI JEST SPOKO :D

    OdpowiedzUsuń
  4. oj, zaskoczyłaś końcówką! nigdy bym się nie spodziewała, że to Fannemel...
    a Maciek nie powinien być taki wścibski, to sprawa Nataszy z kim się przespała ;/
    'ludzie zaczynają szeptać' XD no tak, hahaha :D
    w sumie to by fajnie wyglądało jakby chłopaki zaczęli wybierać kogoś dla Nataszy, ja tam za biurem matrymonialnym nie miałabym nic przeciwko, zwłaszcza w wykonaniu naszego Teamu :D
    czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne!!!!
    Zapraszam do mnie jak masz czas, blog tylko do poczytania, krótkie notki ---> http://living-fine-terrible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu nie wiem dlaczego ale jak czytam opowiadania w których jest Hilde i wyskakuje z tymi swoimi tekstami to wydaje takie dziwne dźwięki 😂😂

    OdpowiedzUsuń